Fragment książki Dzieje kultury brytyjskiej

Wojciech Lipoński

Legenda zwycięstwa nad Armadą

Wydarzeniem, które na zawsze utrwaliło pozycję i prestiż floty w brytyjskiej świadomości, stała się niedoszła inwazja na Anglię, jakiej miała dokonać hiszpańska Wielka Armada. Nie było to niebezpieczeństwo małe. Już wcześniej Hiszpanie próbowali podobnego podboju w 1545 r., o czym dziś mało kto pamięta. Teraz angielscy żeglarze dodawali sobie ducha, śpiewając:

Zatem odwagi, cni Anglicy,
Nigdy nie znajcie, co to strach,
A w pojedynkę na dziesięciu,
Nie ma się czego bać.

Stawką była przyszłość Anglii. Ewentualna przegrana oznaczała powrót katolicyzmu, zależność polityczną od Hiszpanii, być może zbliżoną do panowania tego kraju w Niderlandach Hiszpańskich, których historię znaczyły krwawe prześladowania, przerywane zrywami wolnościowymi i religijnymi. Natomiast pokonanie Wielkiej Armady niosło, jak się wkrótce okazało, radykalną zmianę w sytuacji geopolitycznej Europy Zachodniej i jej zamorskich posiadłości. Złamana została dominacja Hiszpanów i Portugalczyków w ekspansji kolonialnej i wyznaczone nowe terytoria wpływów ekonomicznych.

Hiszpania w tym czasie osiągnęła apogeum swej politycznej potęgi, utwierdzone zwycięstwem nad Turcją w bitwie morskiej pod Lepanto (1571). W ekspansji atlantyckiej przeszkadzali jej aktywnie tylko kaprzy Elżbiety, jak wspominany już Francis Drake czy John Hawkins. Dokonania Drake’a w Kadyksie już znamy, dodajmy do tego informacje o pognębieniu Hiszpanów po niespodziewanym opłynięciu Ameryki i spustoszeniu ich kolonii na zachodnim wybrzeżu Ameryki (1567-68). Hawkins z kolei należał do pierwszych handlarzy niewolników, a swą sławę utwierdził napaściami na hiszpańskie statki przewożące złoto i srebro z Ameryki do Europy. Zniszczenie hiszpańskich statków przez Drake’a w Kadyksie i egzekucja Marii Stuart (1587), dokonana przez Elżbietę na katolickiej rywalce do tronu, przelała czarę hiszpańskiej cierpliwości. Z Marią bowiem, córką szkockiego Jakuba V i wnuczką po kądzieli Henryka VII Tudora, papież i król Hiszpanii wiązali nadzieje na przywrócenie katolicyzmu w Anglii. Teraz te nadzieje prysły.

Przygotowania do inwazji na Anglię król Hiszpanii poprzedził bezwzględnym egzekwowaniem specjalnie na ten cel ustanowionych podatków (jednym z poborców podatkowych był wielki powieściopisarz Cervantes). Dysponując odpowiednimi środkami, rozpoczęto magazynowanie w portach broni i żywności, wreszcie rekrutację załóg i wojska. W 1588 r. flota 124 dość nieruchawych galeonów hiszpańskich, wyposażonych w 1100 dział i z 27 tys. żołnierzy, wyruszyła ku Anglii, licząc na dodatkową pomoc wojsk stacjonujących w Niderlandach Hiszpańskich. Flota brytyjska, złożona ze 197 nieporównanie lżejszych i zwrotniejszych statków, miała ok. 2 tys. dział i 16 tys. marynarzy i żołnierzy na pokładach. Dowodzili nią ponadto wytrawni marynarze, zaprawieni w kaperskich wyprawach, podczas gdy dowódcą Armady został nie znający morskiego rzemiosła książę Medina Sidonia, czego wymagały hiszpańskie układy rodowe. Obiektywnie trzeba uznać, że będący dobrym organizatorem Sidonia potrafił dobrze wyekwipować flotę, ale umiejętne komenderowanie nią na morzu pozostawało jednak poza zasięgiem jego możliwości.

Przeciwieństwem Sidonii był naczelny dowódca floty brytyjskiej, Charles Howard, późniejszy hrabia Nottingham. Świadom, że w swej flocie ma marynarzy lepszych od siebie, jak chociażby Drake’a, pozostawiał inicjatywę znającym się na rzeczy żeglarzom, koordynując tylko ogólniejsze plany.

Pojedynek Anglików z Armadą był starciem między dwoma przeciwstawnymi systemami społecznymi, a zarazem skrajnie różnymi typami mentalności: po stronie hiszpańskiej stateczny i coraz mniej efektywny system feudalny, gdzie stanowiska dowódcze przypadały zgodnie z hierarchią krwi, po stronie angielskiej dynamiczna monarchia, daleka jeszcze od konstytucyjnego ideału, ale krusząca już bariery stanowe, awansująca, jeśli była taka potrzeba, nawet plebejuszy, gdy tylko wykazali odpowiednie zdolności wspierające politykę królestwa.

Płynących ku Anglii Hiszpanów przywitał chłód i sztormy, do jakich nie przywykli żeglując po Morzu Śródziemnym czy południowych akwenach Atlantyku. Anglikom pogoda mniej przeszkadzała – mieli za sobą nie tylko wyprawy do krajów południowych, ale i do stref podbiegunowych, których Hiszpanie w swej konkwiście unikali.

Niedostosowane do walki z Anglikami były również hiszpańskie okręty, „nie nadające się do poruszania po oceanie”. Taktyka Hiszpanów, dzięki której wcześniej odnieśli wielkie zwycięstwo pod Lepanto, opierała się na dążeniu do abordażu. Tymczasem Anglicy uporczywie unikali bezpośrednich starć. Hiszpanie byli atakowani dzieć i noc przez małe i zwrotne statki, które dysponując nowocześniejszymi działami o większym zasięgu poprzestawały przezornie na ostrzeliwaniu hiszpańskich galeonów z bezpiecznej dla siebie odległości. Wreszcie oficerowie hiszpańscy, pochodzenia szlacheckiego, gardzili jakąkolwiek czynnością na statku, traktowali oficerów floty jak służących i nakazywali im często wykonywanie manewrów pozbawionych logiki. Na statkach brytyjskich obowiązywały już inne zasady, co wyraził dosadnie Drake, mówiąc, że na statku liny i żagle szlachcic musi tak samo ciągnąć jak zwykły marynarz. „Drake wiedział doskonale, że na pokładzie okrętu potrzebna jest dyscyplina, a nie feudalizm i duma klasowa. Hierarchia morska nie jest tym samym co hierarchia lądowa”. W szekspirowskiej Burzy bosman w obliczu sztormu krzyczy do swej załogi: „Myślicie, że tytuł królewski zaimponuje tym falom?” (I,1).

Do największego pojedynku morskiego doszło pod Gravelines, gdy Hiszpanie bezskutecznie usiłowali dopłynąć do Dunkierki. Znękana burzami i morską partyzantką Anglik ów flota Sidonii skryła się w końcu w Calais, ale i tu dopadł ją Drake, mający, jak już wiemy, spore doświadczenie w pustoszeniu cudzoziemskich portów. Tym razem wpuścił między okręty hiszpańskie kilka sławnych branderów, statków wyładowanych słomą i prochem, które podpalone wznieciły pożar i przerażenie Hiszpanów. W końcu Hiszpanie, pozbawieni posiłków lądowych, które pod dowództwem księcia Parmy nie dotarły na czas, wykorzystując korzystny dla siebie wiatr (ten uratował ich od kompletnej klęski u wybrzeży Holandii), zdecydowali się opłynąć Wyspy Brytyjskie od północy, by nie ryzykować powrotu przez Kanał, gdzie wciąż czaili się żeglarze Elżbiety. Przetrzebione, ale wciąż liczne statki hiszpańskie za sprawą nieznajomości tutejszych wód wchodziły na mielizny i skały, a ich załogi uciekające lądem były wycinane w pień przez ludność, w wielu wypadkach nawet nieświadomą, kto i po co nagle znalazł się na obcym dla siebie wybrzeżu. Zniszczona flota wróciła do Hiszpanii we wrześniu 1588 r. po utracie prawie połowy, według innych źródeł, nawet dwóch trzecich statków. Jak zauważył jeden z komentatorów tamtych zdarzeń, Filip wkrótce wybaczył porażkę księciu Sidonii, natomiast Hiszpanie – nigdy.

Przez następne kilkaset lat angielska propaganda polityczna czerpała natchnienie z klęski Armady, ukazując każdemu potencjalnemu przeciwnikowi, co go czeka, jeśli zechce zaatakować Wyspy Brytyjskie:

Tak więc pod najsławniejszym i niezrównanym panowaniem Jej Przewspaniałej Królewskiej Mości, Jej poddani dzięki specjalnej pomocy i błogosławieństwu Boga, w dążeniu do najdalszych zakątków i części świata [...] przewyższyli wszystkie narody i ludy ziemi.

Pokonanie Armady znalazło swoje odzwierciedlenie w literaturze pięknej. Przywitała je osobiście napisanym poematem Song on the Armada Victory sama królowa Elżbieta. Poemat mówi o zwycięstwie za pośrednictwem biblijnej metafory. Królowa przyrównała w nim Anglików do Izraelitów, którzy z pomocą Bożą uniknęli egipskich prześladować:

Oto Bóg Józefa, Bóg Izraela [...],
Który wybawił swych świętych od dzikich mężów.

Chwała zwycięstwa nad Armadą znalazła swój wyraz w balladach ludowych. W opublikowanej w 1765 r. trzytomowej antologii biskupa i antykwarysty Thomasa Percy’ego, zatytułowanej Reliques of Ancient English Poetry (Zabytki dawnej poezji angielskiej), znalazły się aż 3 takie ballady, które powstały bezpośrednio przed i tuż po starciu z Armadą. Są to pełne narodowej dumy, ale i swoistej, ludowej refleksji pieśni, jak dopiero co wspomniany Dzielny lord Willoughbey, Wininge of Cales (Zdobycie Kadyksu; Cales to w ówczesnym żargonie marynarskim właśnie Kadyks) i The Spanish Lady’s Love (Miłość hiszpańskiej damy).

Bohater pierwszej z tych ballad Peregrine Bertie lord Willoughby był żołnierzem Jej Królewskiej Mości Elżbiety I, który odznaczył się wyjątkową odwagą w pojedynku z Hiszpanami pod Zuthpen w Niderlandach:

Najodważniejsi oficerowie
To angielscy kapitanowie trzej
Lecz w bitwie najdzielniejszy
Był lord Willoughbey, o hej!

Druga z ballad nie dotyczy bezpośrednio walki z Armadą, lecz kolejnego rajdu angielskiej floty na Kadyks w 1596 r. Krótko wcześniej agenci Roberta Devereux earla Essex powiadomili go, że Hiszpanie montują tam kolejną Armadę. Devereux błyskawicznie zgromadził wszystkie dostępne mu statki i na ich czele skierował się ku Kadyksowi:

Długo dumni Hiszpanie podbijać nas chcieli
Ogniem i mieczem grożąc krajowi naszemu,
Często gotowali flotę, z szykiem, jak umieli
Tak liczną, jak stać było Hiszpanię po temu
Daba-dub, daba-dub!
Tak ich bębny uderzają
Tanta-ra, ra-ra!
To Anglicy nadpływają.

Anglicy wyłonili się spoza horyzontu niespodziewanie i spalili hiszpańskie statki stojące na redzie, a następnie dokonali desantu pod dowództwem Devereux, otaczając Kadyks i zdobywając ogromne łupy. „Nigdy przedtem – pisał angielski historyk John Lingard, żyjący na przeł. XVIII i XIX w. – hiszpański monarcha nie otrzymał tak okrutnego ciosu. Stracił trzydzieści statków wojennych i bardzo wiele magazynów zaopatrzenia i składów ze sprzętem okrętowym. Umocnienia obronne Kadyksu, najsilniejszej fortecy w jego królestwie, zostały zrównane z ziemią, a tajemnica jego słabości ujawniona światu, podczas gdy w tym samym czasie potęga Anglii została wyniesiona wysoko”. Wtedy też Devereux, z upoważnienia królowej, uszlachcił za jednym zamachem 60 oficerów i marynarzy. Z Hiszpanii uprowadzono wielu jeńców, za których, jak świadczył potem Raleigh, niektórzy z angielskich oficerów otrzymywali nawet od 10 do 20 tys. dukatów okupu. Były wśród nich kobiety, a jedną z nich znamy z trzeciej przytoczonej wcześniej ballady.

Hiszpańskie branki wpadały w ręce Anglików również przy innych okazjach, szczególnie podczas zajmowania hiszpańskich okrętów na morzu. Tę z ballady zachowanej przez PercyPego uprowadził przypuszczalnie kto, z rodu Popham, o czym świadczy miniatura oraz perłowy naszyjnik Hiszpanki, wspomniane w balladzie: w rezydencji tej rodziny w Littlecot nieopodal Hungerford w Wiltshire przechowywano długo identyczne pamiątki po „hiszpańskiej lady”. Trudno jednak przesądzić, czy sprawcą tego uprowadzenia był sir Francis Popham, czy jego syn Edward, który był admirałem, co prawda, w okresie znacznie późniejszym niż zagrożenie Armadą, wielokrotnie biorący udział w pojedynkach morskich u wybrzeży Półwyspu Pirenejskiego. Inna wersja mówi, że Hiszpankę pojmał sir Richard Leveson (Levison) z Trentham w Stradfordshire, brytyjski kapitan, a następnie admirał, który wsławił się uczestnictwem w wielu wyprawach przeciw Hiszpanom i był w 1596 r. jednym z 60 marynarzy uszlachconych po rajdzie na Kadyks.

Ballada o hiszpańskiej brance jest klasycznym przykładem działania na poziomie ludowym ówczesnej antyhiszpańskiej propagandy, ukazującej poddanych Filipa jako ludzi niegodnych szacunku i uczuć ludzkich, skoro ich własne kobiety wolą od nich Anglików. Według ballady bowiem Hiszpanka, „urodzenia i z rodziców stanu wysokiego”, uznała angielską niewolę za wybawienie od własnych rodaków. Nazywała ich nieznośnymi zazdrośnikami, Anglików natomiast miała za dobrze ułożonych. Chwyt był niewyszukany, ale skutecznie osadzał w umysłach słuchających pożądany efekt. Pojmana mówi o Angliku: „Jeśli cię można nazwać naszym wrogiem, to szlachetnym wrogiem cię znajduję”, i dalej: „z naszym miastem zdobyłeś nasze serca”. Prosi go też natarczywie:

Hiszpanowi jakiemu, nie zostaw mnie tutaj
Sam ciesz się moim sercem i do niego pukaj.

Niestety, angielski oficer okazuje się żonaty. Stąd mocno zawiedzionej Hiszpance nie pozostaje nic innego, jak zdusić żal i rozpacz, a następnie zamknąć się w klasztorze:

Na modłach spędzę dni mych resztę
Miłości praw dochodzić nie chcę
W klasztorze czernią się okryję
Z dala od wszelkiej kompanijej.

Nie każda pojmana Hiszpanka miała taki wybór. Jak świadczy inna ballada, śpiewana przez kaprów z Devonu, ci bez poczucia jakiejkolwiek rycerskości ekspediowali do morza Hiszpanów pospołu z ich kobietami w trakcie znanej nam już marynarskiej rozrywki:

Dwa tuziny Hiszpanów
Znacznych mężów, niemałych,
Z ich damami po desce
Przechadzać się musiały.

Chyba najsławniejszą powieścią angielską, wykorzystującą wątek uprowadzonej Hiszpanki, stało się dzieło Charlesa Kingsleya Westward Hoe! (Na zachód, hej!; 1855). Współcześnie echo ballady o Hiszpance można również odnaleźć w przytaczanej już powieści Pameli Bennetts Posłaniec Elżbiety. Jest to historia szpiega Elżbiety, Nicholasa Rokeby, który wysłany do Hiszpanii udaje prześladowanego katolika, by wykryć planowany zamach na swą królową. Sytuację ówczesnego Jamesa Bonda komplikuje miłość do pięknej Hiszpanki Cataliny. Po długich perypetiach Nicholas, wioząc informacje o zamachu, przemyca Catalinę do Anglii, gdzie ta decyduje się wybrać Anglika kosztem perfidnego Hiszpana Don Cristobala. Końcowa część powieści jest poświęcona rozprawie z Armadą. Powieści Kingsleya i Bennetts reprezentują, zapoczątkowany jeszcze w XIX w., bogaty nurt powieści patriotycznych i dydaktycznych adresowanych do młodzieży. Taki charakter miała też zalecana najczęściej w XIX w. powieść George’a Alfreda HentyPego Under Drake’s Flag (Pod flagą Drake’a; 1883). Zwycięstwu nad Armadą poświęciło też swe utwory wielu wybitnych poetów, w tym Algernon Charles Swinburne (The Armada). Najbardziej znanym i najczęściej do dziś cytowanym utworem jest jednak poemat Henry’ego J. Newbolta Drake’s Drum (Bęben Drake’a; 1897). W wierszu Newbolta symboliczny Drake, czy raczej jego duch, nigdy nie schodzi na ląd i zawsze czuwa na statku, w twardym hamaku, nie za, w wygodnym łożu, gotów w każdej chwili podjąć obronę kraju: „Drake czuwa w swym hamaku, dopóty wielkie Armady nadchodzą”. Autor poematu zmarł w 1938 r., na 2 lata przed tym, jak aktualność jego wiersza sprawdził na swej skórze ostatni jak dotąd najeźdźca Brytanii.

Znaczenie zwycięstwa nad Armadą usiłowali w ostatnich latach podważyć historycy hiszpańscy. W 1989 r. Felipe Fernandez Artnesto w opublikowanej po angielsku książce The Spanish Armada. The Experience of War in 1588 zaprzeczył tezie o jakiej, nadzwyczajnej klęsce zadanej Hiszpanom przez Anglików. Uznał wprawdzie ekspedycję za przedsięwzięcie niezbyt udane, ale przydarzające się od czasu do czasu każdemu imperium. Wykluczył natomiast, by przegrana Armady rzutowała w znaczący sposób na pozycję Hiszpanii w świecie. „Odczuwamy uporczywy wpływ Armady w królestwie mitów. [...] z wolna nawarstwiającą się [...] długą historyczną i literacką tradycję mitów wielkiej angielskiej wiktorii, angielskiej wyższości nad Hiszpanią [...]. Te mity są ostatnimi pozostałościami Armady i powinny wreszcie dotrzeć do kończącej to jakiej, przystani”. Zdaniem Artnesto, klęska Armady nie była początkiem upadku Hiszpanii, lecz odwrotnie, wykazawszy słabe punkty hiszpańskiej floty, zapoczątkowała wzrost nowoczesnej siły morskiej: „wyprawa Armady oznaczała nowe narodziny, a nie przygasanie hiszpańskiej potęgi morskiej, ponieważ utracone okręty zostały zastąpione lepszymi, a kontynentalna Hiszpania zrekonstruowała swe fortyfikacje [...]. Zagrożenie [Anglii] przez hiszpańską potęgę morską stało się większe po Armadzie niż przed nią”.

Jeśli nawet tak, to wkrótce się okazało, że z tej lekcji Hiszpanie niewiele się nauczyli, skoro w 8 lat po klęsce Armady, a w 10 lat po spustoszeniu portu w Kadyksie przez Drake’a Anglicy dziecinnie łatwo unicestwili w tymże Kadyksie przygotowania do budowy drugiej armady. James Hawkins skomentował książkę Artnesto w recenzji na łamach „Journal of Historical Review” następująco: „jeśli weźmiemy pod uwagę, że utracono jedną trzecią statków Armady i połowę jej załóg i że w sposób oczywisty wszyscy starsi dowódcy stracili życie lub popadli w niełaskę, to nie sądzę, by było większą przesadą dojść do wniosku, że nie było to jakieś średnie imperialne niepowodzenie. Była to raczej ogromna klęska”.

Wróć do czytelni

DZIEJE KULTURY BRYTYJSKIEJ

Książka przedstawia całościowe spojrzenie na dorobek kulturowy krajów Wielkiej Brytanii w chronologicznej całości. Na równych prawach prezentowane są więc kultury Anglii, Walii, Szkocji i Kornwalii. Jest to największe i najpełniejsze opracowanie kultury brytyjskiej w języku polskim. Ksiażka napisana jest przystępnym językiem, a jej lektura to prawdziwa przyjemność.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88