Fragment książki Gry świata
Lech Pijanowski, Wojciech Pijanowski
Od autora
Uważam za swój obowiązek ostrzec, że to, co piszę, nie dotyczy spraw poważnych ani istotnych i ciekawe może się wydawać tylko komuś, kto lubi sprawy niepoważne i nieistotne. Pocieszam się, że takich ludzi jest wielu; sam nawet kilku znam osobiście.
Mark Twain, niesłusznie często uważany za pisarza dla dzieci, powiedział niegdyś, że pracą jest to, co człowiek robić musi, przyjemnością zaś to, czego robić nie musi. Otóż to. Aby sytuacja była jasna: to, co pisałem o grach napisałem dla przyjemności.
Jednym z wielkich problemów współczesnych, którego znaczenie wciąż rośnie i któremu mądrzy ludzie poświęcają grube tomy naukowych studiów, jest problem wolnego czasu, a ściślej problem, co z nim robić, gdy się już go ma. Im lepiej się nam żyje, tym więcej mamy wolnego czasu; sposoby jego spędzania świadczą i o nas, i o naszej współczesności, choć same w sobie mogą być niemądre, dziwaczne, zabawne; życie nie składa się przecież ze spraw wyłącznie serio, otaczają nas ludzie nie zawsze poważni. Często i my sami (ja się do tego przyznaję) lubimy stawać się niepoważni na godzinę, dwie, trzy – to przynosi wypoczynek od wszystkich spraw serio. Odpoczywamy, oddajemy się zajęciom, które nawet nam samym mogą wydawać się niemądre, dziwaczne, zabawne, ale są nam do życia potrzebne. Na przykład gramy w różnorakie gry towarzyskie.
Już w XIV w., ściślej – w 1330 r. Konrad von Ammenhausen napisał wielkie dzieło alegoryczne (dwadzieścia tysięcy wierszy!), w którym życie ludzkie i życie społeczne porównywał do gry w szachy. Można porównywać życie i do innych, jakże licznych gier, wszystkie one bowiem są nieodłączną częścią życia.
Patos i poezja towarzyszą grom od dawna, co zdaje się świadczyć, iż uważane są za szlachetniejszą część życia. Z pewnością można o grach mówić poetycznie, można jednak również i plotkarsko, gawędziarsko, zwyczajnie... I ten sposób wolę.
Moje zainteresowanie grami narodziło się jako swoisty produkt uboczny godzin, spędzonych z przyjaciółmi i znajomymi przy barwnych planszach najróżniejszych gier. Lubię w nie grać. Lubię wygrywać. Za zasługę poczytuję sobie jednak, iż nieraz potrafiłem patrzeć nie tylko na barwną planszę i piony na niej, lecz także na ludzi, którzy ze skupieniem, zacięciem i pasją oddają się zajęciu niemądremu, dziwacznemu, zabawnemu – grze.
Tak jest dziś i tak było zawsze. Gry towarzyszą ludziom od najdawniejszych lat. Gdy przyjrzeć im się bliżej, można w krainie gier łatwo znaleźć ślady wielkiej historii, rozwoju kultury, psychologii, nauk ¨ścisłych... „Nic, co ludzkie, nie jest mi obce” – mogłaby powiedzieć niejedna plansza, gdyby umiała mówić. Zapragnąłem, w miarę swoich sił i możliwości, zmusić je do mówienia.
Nie moją rzeczą jest sądzić, czy to się udało. W dziedzinie gier, jak wszędzie w życiu, istnieje arystokracja, szlachta i pospólstwo: gry czcigodne jak szachy i znane powszechnie gry-mizeraki jak chińczyk. O szachach napisano bardzo wiele. O grach karcianych, o brydżu na przykład i o pokerze, napisano także wiele. O grze w domino nie pisał nikt, choć emeryci w Częstochowie i gdzie indziej znacznie częściej grywają w domino niż w brydża. Nie napisano także zbyt wiele o dziesiątkach i setkach innych gier, choć ilość czasu, którą im ludzkość w dziejach poświęciła i dziś poświęca, jest niewyobrażalna. Od bardzo dawna trafiały się tylko sądy ogólne, jak ten oto fragment z 94 rozdziału pierwszej księgi „Dziejów” Herodota: „Lidyjczycy mają podobne obyczaje jak Hellenowie, tylko że pozwalają swoim córkom uprawiać nierząd. Są oni, o ile wiemy, pierwszymi z ludzi, którzy bili złote i srebrne monety i nimi się posługiwali; pierwszymi też byli kramarzami. Sami Lidyjczycy utrzymują, że także gry, jakie teraz u nich i u Hellenów istnieją, były ich wynalazkiem; że wynaleźli je w tym samym czasie, kiedy do Tyrrenii wysłali kolonistów. A tak o tym opowiadają: Za króla Atysa, syna Manesa, nawiedził całą Lidię wielki głód. Lidyjczycy przez jakiś czas znosili go cierpliwie, potem, gdy nie ustawał, szukali środków zaradczych, przy czym jeden to, drugi co innego wymyślał, i tak wynaleziono wtedy grę w sześciany, kostki zaokrąglone, piłkę i wszystkie inne rodzaje gier z wyjątkiem warcabów, tego bowiem wynalazku nie przypisują sobie Lidyjczycy. Po wynalezieniu gier tak się wobec głodu zachowali: przez jeden dzień grali bez przerwy, aby nie pożądać jedzenia, a w drugim dniu przestając grać jedli. W ten sposób spędzili osiemnaście lat...”
Jedno w tym cytacie jest niewątpliwie prawdą: można nie jeść i nie pić długo, spędzając czas przy ulubionej, ciekawej grze. Resztę Herodot wymyślił, bo już za jego czasów wiele gier istniało od wieków. Ich rozwój i ich przemiany świadczą o rozwoju społeczeństw czasem zabawnie, czasem rzeczowo, zazwyczaj nieoczekiwanie.
Nie spodziewajcie się logiki ani konstrukcji, morału ani fabuły. Będziemy tu pisać o sprawach dziwnych i ważnych tylko dlatego, że przez kogoś zostały umiłowane.