Fragment książki Przemiany intymności

Anthony Giddens

Seksualność kobieca: problem komplementarności

Gdybyśmy przyjęli zasadę, zgodnie z którą każda płeć jest tym, czym nie jest druga, seksualność męska i kobieca dopełniałyby się doskonale. Ale rzecz nie jest taka prosta, bo pewne elementy rozwoju psychoseksualnego, zwłaszcza te przypadające na najwcześniejszy okres życia, są dla wszystkich dzieci wspólne. Bez względu na to, ile do życzenia pozostawia teoria Freuda z perspektywy dnia dzisiejszego, trzeba mu oddać, że jako pierwszy jasno to powiedział. Dziewczynki mają takie same doświadczenia erotyczne jak chłopcy – chociaż według Freuda (1999, s. 107) dlatego, że ich pierwotna seksualność jest, jak się wyraził, „natury męskiej”. Różnica zaczyna się zaznaczać w momencie, kiedy dziewczynka odkrywa, że czegoś jej brakuje. I ona, i chłopiec myślą, że została wykastrowana.

Zdaniem Freuda, w sensie psychologicznym istnieje tylko jeden narząd seksualny: męski. Chociaż początkowo chłopca nie interesują dziewczynki – zanim nie pojawi się fantazja wywołana lękiem przed kastracją – ona sama szybko dostrzega u siebie jego brak i chce go mieć. Nawet w fazie edypalnej doświadczenie dziewczynki nie jest prostym dopełnieniem doświadczenia chłopca, bo – jak mówi Freud – „tylko u chłopców dochodzi do przełomowego skojarzenia miłości do jednego z rodziców i nienawiści do drugiego jako do rywala”. Dziewczynka odwraca się od matki i wini ją za brak penisa, ale nie może utożsamić się z ojcem ani przenieść na niego agresji.

„Odwracając” myślenie Freuda, Chodorow i inne autorki piszące w podobnym nurcie postulują większą komplementarność niż zakładała ta pierwotna koncepcja. Ich zdaniem dziewczynka zachowuje cechy rozwoju psychoseksualnego, które chłopiec utracił. U chłopca rozwijają się takie cechy, jak instrumentalny stosunek do otoczenia, których dziewczynka nie posiada albo które są u niej słabo zaznaczone. Matka od początku kocha chłopca inaczej niż dziewczynkę. Traktuje go bardziej jak niezależną istotę, podczas gdy dziewczynkę darzy miłością w dużym stopniu „narcystyczną” (Stambolian, 1984, s. 159-160). Obie płcie na tym zyskują i obie tracą, chociaż więcej tracą chłopcy. Dziewczynki mają silniejsze poczucie tożsamości płciowej, ale słabsze poczucie autonomii i indywidualności. Chłopcy zaś są lepiej przygotowani do niezależnego działania, ale płacą za to wysoką cenę emocjonalną.

Nawiązując do wcześniej poruszanych wątków, pozwolę sobie zmodyfikować tę interpretację i umieścić ją w perspektywie historycznej oraz zwrócić uwagę, że nie należy kłaść zbyt dużego nacisku na komplementarność. Wynalazek macierzyństwa wytworzył sytuację, w której zarówno dla małego chłopca, jak i dla dziewczynki, matka jawi się jako postać bardziej potężna i bardziej kochająca niż dla wcześniejszych pokoleń. W parze z jej potęgą i miłością idzie jednak większe, niż było normą dawniej, poszanowanie dla autonomii dziecka, nawet bardzo małego (chociaż liczne dane empiryczne pokazują, że bywa inaczej).

Dla chłopca zerwanie więzi z matką powoduje zamaskowanie jego zależności od kobiet, a nawet jej nieświadome lub świadome wyparcie, stąd w dalszym życiu trudno mu włączyć seksualność w narrację tożsamościową. Podkreślmy raz jeszcze, że tym, co mężczyźni w sobie tłumią, nie jest umiejętność kochania, ale autonomia emocjonalna niezbędna dla nawiązania więzi intymnej. Dziewczynkom łatwiej osiągnąć taką autonomię, która polega nie tyle na skłonności do wyrażania emocji jako takich, ile na samej umiejętności ich komunikowania. Umiejętność komunikowania jest taką samą sprawnością, jak sprawność „instrumentalna”, którą są skłonni wykształcać mężczyźni.

Zależność mężczyzn od kobiet w wypracowywaniu intymności przejawia się nie tylko w relacjach seksualnych, ale także w przyjaźni. Istnieją organizacje – kluby, drużyny sportowe – które, z uwagi na swój wyłącznie męski skład, sprzyjają wytwarzaniu się i umacnianiu braterskich więzi między mężczyznami. Ale braterstwo – zażyłość oparta na wspólnym i wyłącznie męskim doświadczeniu – to nie to samo co przyjaźń nosząca cechy czystej relacji. Pogłębione wywiady przeprowadzone z dwustu mieszkańcami Stanów Zjednoczonych pokazały, że dwie trzecie badanych mężczyzn nie było w stanie powiedzieć, kto jest ich bliskim przyjacielem. Reszta w większości wymieniała jako swojego najlepszego przyjaciela kobietę. Trzy czwarte uczestniczących w badaniu kobiet nie miało trudności ze wskazaniem jednego lub większej liczby bliskich przyjaciół, a właściwie przyjaciółek, bo praktycznie w stu procentach były to kobiety. Na inne kobiety jako najlepsze przyjaciółki wskazywały zarówno mężatki, jak kobiety niezamężne (Rubin, 1983; zob. także Miller, 1983).

Uzmysłowienie sobie władzy fallusa jest szokiem tak dla dziewczynek, jak dla chłopców, bo odkrycie to zagraża sprawności, jaką uzyskali, o ile w ogóle jej nie paraliżuje. W przypadku chłopca, w sferze seksualności, fallus staje się oznaką ambiwalentnej możliwości dominowania nad kobietami. Jednak im bardziej staje się penisem, tym bardziej wymaga „testowania” w epizodycznych kontaktach, gdzie ryzyko idzie w parze z przyjemnością. Nie jest to sytuacja komplementarności, ale wzajemnego przesunięcia, przy czym zarówno doświadczenia chłopców, jak dziewczynek, są wewnętrznie sprzeczne. Dziewczynka mocno przeżywa swoje niespełnione pragnienie bycia ojcem, ale niekoniecznie powoduje to u niej typowy dla chłopców rozłam osobowości, co tłumaczy przemieszany w umyśle dziewczynki brak wiary w mężczyzn ze skłonnością do ich idealizowania. Ojciec symbolizuje separację i reprezentację na zewnątrz, ale jest zarazem nieosiągalny. Umiejętność kochania zlewa się u dziewczynki z dojmującą potrzebą miłości i troski.

Czy w jakimkolwiek sensie uległość jest szczególną cechą rozwoju psychoseksualnego kobiet, jak głosi stereotyp? Nie sadzę. Zarówno dla chłopców, jak dla dziewczynek, skłonności do ulegania i panowania są ze sobą splecione, a pragnienie poddania się dominacji jest mocno utrwaloną pozostałością wypartych emocji związanych z matką w najwcześniejszym okresie życia. Obie płcie wykształcają zdolność troszczenia się, chociaż zazwyczaj w innej formie. Chłopiec, o ile w dzieciństwie lub później nie ulegnie kompletnej alienacji psychologicznej od wpływu matki, zachowuje zdolność i pragnienie dbania o inną osobę, ale jego troska z reguły przyjmuje charakter „instrumentalny”. Troska jako dawanie emocjonalnego wsparcia dużo lepiej odpowiada zdolnościom wykształcanym przez dziewczynkę. Ale nawet tutaj błędem byłoby zakładać, że zdolności jednej płci po prostu uzupełniają zdolności drugiej, bo są wzajemnym dopełnieniem.

„Nieobecny ojciec”, ojciec, który we wczesnym okresie wychowania dziecka jest tylko cieniem, ma szczególne znaczenie dla dziewczynki. Dzięki temu, że jest postacią odległą, dziewczynka może go idealizować, ale jawi jej się też jako niebezpieczeństwo, a aura zagrożenia czyni go tym bardziej pociągającym. Nie zajmując, jak matka, centralnej pozycji w jej życiu, słabiej reaguje na podejmowane przez nią próby nawiązywania kontaktu. Trzeba go „przekabacić”, zdobyć, mimo iż jest odległy i – jak się zdaje – na poziomie nieświadomości nieprzystępny. Aby osiągnąć autonomię, dziewczynka musi złamać jego opór. Paradoks polega na tym, że gdyby go zdobyła, coś byłoby nie tak, bo darzy go szacunkiem nie dlatego, że seksualnie posiadł matkę, ale za jego „odrębność”.

Gniew jest takim samym motorem epizodycznej seksualności mężczyzn jak pragnienie miłości. Dość często leży u podłoża masochizmu i pragnienia podporządkowania się, syndromu związanego ze wstydem. Gniew i wstyd pojawiają się jednak również w wychowaniu dziewczynek. Dziewczynka kocha swoją matkę, ale zarazem czuje do niej niechęć: dystansując się do niej poprzez identyfikację z ojcem, przenosi resentyment na niego. Jakkolwiek by go nie idealizowała, nie jest on w stanie wynagrodzić jej tego, co poświęciła, próbując go zdobyć. Sama jego nieprzystępność, w porównaniu z doświadczeniem bliskości matki, jeszcze bardziej umacnia ambiwalencję. Mężczyznom nie można ufać, zawsze cię zawiodą.

Aby uzyskać pełniejszy obraz związków między wstydem a rozwojem psychoseksualnym, wróćmy do Freudowskiej interpretacji kobiecości. Kobiecość dla Freuda jest niezbywalnie naznaczona narcyzmem. W przeciwieństwie do większości mężczyzn, kobiety przejawiają narcystyczne zainteresowanie swoim ciałem, co ma to być ich reakcją na „kastrację”. Mała dziewczynka zarzuca masturbację i przestaje się interesować łechtaczką, która jest tak jawnie gorsza. Jej erotyzm zostaje rozproszony, nie skupiony na podstawowym narządzie przyjemności, stąd potrzeba kobiety, jak mówi Freud, „polega nie tyle na kochaniu”, ile na „byciu kochaną”, a „mężczyzna, który tę potrzebę zaspokoi, otrzyma jej względy” (1953, s. 89). Kobiety chcą być nie tylko podziwiane, ale pragną, by im mówić, jak są wspaniałe. Pozbawione narcystycznej afirmacji we wczesnym okresie życia, odtąd znajdują poczucie bezpieczeństwa tylko w zwierciadle miłości tych, którzy je podziwiają. Nie trzeba dodawać, że mężczyźni są do tego zadania przygotowani równie źle, jak do radzenia sobie z kobiecym erotyzmem. Dlatego kobiety tak często się skarżą, że partner jest niezręczny i nie rozumie, co sprawia im przyjemność (Chasseguet-Smirgel, 1970, s. 76-83).

Wnioski Freuda są na pewno w jakiejś części trafne, ale jego argumentacja nie. Pojawiają się w niej dwie odrębne kwestie: kobieca seksualność i erotyzacja ciała z jednej strony a pragnienie uzyskiwania zapewnień o byciu kochaną z drugiej. Możemy przypuszczać, że po zerwaniu pierwotnej więzi z matką, zapewnień o byciu kochanym potrzebują obie płcie. Jednak w przeciwieństwie do tego, co twierdzi Freud, u chłopców potrzeba miłości jest większa i bardziej gorączkowa niż u dziewczynek, i głównie dlatego tak głęboko ją ukrywają. Chłopiec zaspokaja tę potrzebę dzięki fallusowi (potwierdzeniu statusu społecznego i władzy), a w sferze samych zachowań seksualnych za pośrednictwem seksu epizodycznego. Taka seksualność służy zaprzeczaniu tej samej zależności emocjonalnej, która ją napędza.

Freudowska interpretacja kobiecej seksualności wywarła trwały wpływ na późniejszą literaturę psychoanalityczną. Kobiecej seksualności przypisywano naturalną pasywność, co utwierdzało panujące stereotypy. W świetle obecnie zachodzących zmian w sferze zachowań seksualnych stało się jasne, że jeśli taka wizja odpowiadała rzeczywistości, to przyczyną były narzucane kobietom ograniczenia, a nie ich trwałe cechy psychoseksualne. Obraz kobiety spragnionej seksu współistniał, rzecz jasna, z wizerunkiem kobiety pasywnej – interpretacja Freuda wyakcentowała jeden kosztem drugiego.

Rozproszony erotyzm, o jakim pisze Freud, należałoby chyba uznać za potencjalny bunt przeciwko sytuacji „utraty”, nie zaś za reakcję negatywną. Łechtaczka nie jest funkcjonalnym odpowiednikiem penisa, a kobiecej rozkoszy seksualnej nie można definiować negatywnie przez niemożność dorównania męskiej normie. Można założyć, że we wczesnym dzieciństwie ciało dzieci obu płci ma zdolność erotyzacji. Chłopiec w fazie edypalnej jest skłonny ją zarzucić na rzecz bardziej genitalnego reżimu seksualnego, natomiast dziewczynki potrafią ją zachować, a tym samym łatwiej im integrować doznania genitalne z innymi doświadczeniami i relacjami. W rzeczy samej, aktywność seksualna pozbawiona tych szerszych odniesień jest dla nich często niesatysfakcjonująca (Hite, 1988).

Wróć do czytelni

PRZEMIANY INTYMNOŚCI

Błyskotliwa analiza przemian życia społecznego związanych z rewolucją seksualną. Rzetelna naukowo, a zarazem prowokująca do dyskusji. Autor omawia główne interpretacje roli seksualności we współczesnej kulturze podkreślając rolę kobiet w tym procesie oraz rozważając możliwości demokratyzacji sfery osobistej.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88