Fragment książki Obyczaje w Polsce

Andrzej Chwalba

Praca na wsi

Ziemię uprawiano w sposób tradycyjny i niechętnie patrzono na wszelkie, nieliczne zresztą, nowinki. Wiedza rolnicza opierała się na doświadczeniu przechodzącym z ojca na syna. Nawet wykształcona i obyta w świecie szlachta rzadko korzystała z literatury rolniczej. Istniał też mocno osadzony w ówczesnej obyczajowości swoisty podział prac rolniczych na męskie i kobiece, szczególnie widoczny w gospodarstwach szlacheckich. Pani domu kierowała wszelkimi pracami domowymi i nadzorowała służbę, zwłaszcza żeńską. W jej pieczy znajdowały się obory, chlewy, kurniki oraz wyrób i sprzedaż produktów mlecznych. Czuwała także nad sadem i ogrodem. Zakres obowiązków chłopek był dużo szerszy, musiały one bowiem oprócz zajęć uważanych za kobiece wykonywać wspólnie z mężami wiele prac polowych.

Prowadzone od lat tak samo i nie podlegające zmianom prace w polu obrosły w liczne zwyczaje. Wielką uroczystością był siew. Rozpoczynano go określonego dnia, w odświętnym ubraniu, po odmówieniu modlitw. W wielu rejonach stosowano rozmaite, wywodzące się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich zaklęcia. Powszechnie przestrzegano zasady, by pierwsze wysiane ziarna pochodziły z ubiegłorocznego wieńca dożynkowego. Po zakończeniu pracy często wspólnie ucztowano na polu.

Uprawy były zawsze chronione i pilnowane przed zwierzętami, kradzieżą, tratowaniem i innymi szkodami. Pilnowanie pól często było prowadzone wspólnymi siłami gromady, a roli folwarcznej strzegli pracownicy zwani polowymi. Skuteczność ochrony była różna. Niektórym klęskom, jak np. przemarszom wojska czy szarańczy, nie dało się zapobiec, jednak w spokojnych czasach i normalnych warunkach niszczenie zasiewów było surowo karane. Dozwolone było tylko wydeptywanie tzw. ścieżek kościelnych, które przechodziły przez pola uprawne i skracały drogę do kościoła.

Wiele zwyczajów łączyło się ze żniwami. Miały one często charakter regionalny, ale zawsze związane były ze ścięciem ostatnich kłosów i zakończeniem zbiorów. Towarzyszące temu obrzędy najczęściej nazywano dożynkami (urządzano je zazwyczaj w dniu Matki Boskiej Zielnej, tj. 15 VIII). Ostatnie zebrane kłosy zazwyczaj łączono z kwiatami, wstążkami i innymi ozdobami, a następnie układano w dożynkowy wieniec. W uroczystym pochodzie przenoszono go do wsi i święcono w kościele, a gospodarze urządzali dla żeńców huczną zabawę, z muzyką i tańcami. Z biegiem czasu utarł się zwyczaj, że wieniec przynoszono do dworu, gdzie najdostojniejszy ze żniwiarzy po wygłoszeniu przemowy wręczał go dziedzicowi. Następnie odbywała się zorganizowana przez pana zabawa, w której on sam musiał obowiązkowo uczestniczyć wraz z całą rodziną. Dziedzic rozpoczynał tańce, prosząc najbardziej szanowaną kobietę spośród żniwiarek, dziedziczka zaś tańczyła z którymś z poważniejszych żeńców. Był to jeden z nielicznych momentów wspólnej zabawy pana i chłopów. W pewnych rejonach po ścięciu ostatnich kłosów i sporządzeniu wieńca ustawiano go na polu i tarzano się w koło po ziemi lub wleczono w ten sposób jedną ze żniwiarek.

Pewne zwyczaje wiązały się także z hodowlą, prowadzoną dość prymitywnie. Konie hodowała tylko szlachta i najbogatsi spośród chłopów. Do prac rolniczych używano ich sporadycznie, wykorzystując głównie do jazdy wierzchem lub jako zwierzęta pociągowe w transporcie i wojsku. Dla chłopów największe znaczenie miało bydło rogate. Obchodzono się z nim z wielką troską, uważając za dar Boży i głównych żywicieli rodziny. Woły służyły do pracy na roli i dostarczały mięsa. Znajdowały się pod nadzorem mężczyzn. Krowy, którymi opiekowały się kobiety, hodowano dla mleka. Kozy nie były w Polsce popularne, gdyż uważano je za zwierzęta Żydów i nędzarzy. Aby bydło chowało się zdrowo, stosowano różne magiczne zabiegi. Żłoby i znajdującą się w nich paszę kropiono wodą święconą. We wtorki i czwartki okadzano obory i krowy dymem z poświęconych ziół. W celu ochrony przed czarami rzucanymi na krowy przez czarownice należało karmić je podczas dojenia święconym w kościele majerankiem lub wpleść im go w rogi. Pasieniem bydła na pastwiskach zajmowały się najczęściej dzieci. Opieka nad pasącymi się krowami czy wołami była pierwszą czynnością gospodarską powierzaną chłopskim dzieciom. W jej trakcie dochodziło do spotkań z rówieśnikami, wspólnych zabaw i gier. Dorośli pasali bydło rzadko i robili to raczej ludzie starzy albo nie w pełni sprawni fizycznie lub umysłowo. Jedynie na Ukrainie i innych terenach, gdzie hodowano wielkie stada bydła rzeźnego, wypasali je pasterze zwani z tatarska czabanami.

Hodowano też dużo owiec, z których pozyskiwano wełnę, rzadziej skóry i mleko. Baranina nie była zbyt ceniona, toteż nie spożywano jej wiele. Opiekujący się owcami owczarze byli powszechnie szanowani. Uważano ich za specjalistów w dziedzinie medycyny i magii. Strzyżenie owiec odbywało się tradycyjnie w maju i wrześniu, w dzień św. Krzyża. Specyficzne obyczaje pasterskie związane z hodowlą owiec wykształciły się w Karpatach w związku z funkcjonującym na tych terenach osadnictwem tzw. wołoskim. Istniała tam własna organizacja pasterzy, zwanych juhasami, którym przewodził doświadczony kierownik, czyli baca.

Świnie hodowano na mięso, skórę i szczecinę. Wieprzowina była bardzo ceniona, ale na utrzymanie świń mogli sobie pozwolić jedynie zamożni chłopi i szlachta. Większe znaczenie miała hodowla drobiu, głównie kur i gęsi. Mniej popularne były kaczki, a indyki, nazywane kurami indyjskimi, zaczęto hodować dopiero w 2. poł. XVI w. (upowszechniły się w XVII w.). W majątkach magnatów i bogatej szlachty dla ozdoby i dla mięsa hodowano bażanty i pawie. Stosowano różnorakie zabiegi mające wpłynąć na kondycję drobiu i liczbę składanych jaj. Aby uzyskać zdrowe kurczęta, należało zadbać o to, by kwoka wysiadywała zawsze parzystą liczbę jaj. Nie wolno było dotykać ich gołą ręką, a przed wylęgnięciem się kurcząt należało włożyć między jajka gwoździe, mające m.in. chronić kurczaki przed ogłuszeniem przez grzmoty. Stosowano liczne metody tuczenia kapłonów i gęsi, np. Żydzi oślepiali gąsiory i tuczyli gałkami ulepionym z jęczmienia. Dla przyjemności, ale także dla delikatnego mięsa, hodowano gołębie. Zapaleni gołębiarze budowali specjalne gołębniki, wymieniali się ptakami i tresowali je.

Bardzo rozpowszechnione w Rzeczypospolitej było pszczelarstwo. Pszczoły uważano za święte owady, których zabicie było grzechem. Pszczelarzy otaczano powszechnym szacunkiem i zaliczano do najpoważniejszych gospodarzy we wsi, niekiedy nawet bano się ich. Pszczelarze mieli własne obyczaje i tradycje. Gdy w ich domu ktoś umarł, zawiadamiali o tym pszczoły. W celu ochrony pasieki zakopywali w pobliżu rozmaite przedmioty, np. gwóźdź z szubienicy. Aby pszczoły nie uciekały, nie targowali się przy ich kupnie. Obok pszczelarstwa – czyli hodowli pszczół w ulach – na wielu terenach prosperowało bartnictwo polegające na podbieraniu miodu leśnym pszczołom, które miało bardzo stare tradycje. Nie było to proste zbieractwo, gdyż gwarancją uzyskania dużej ilości miodu była dbałość o pszczoły i pozyskiwanie nowych. W tym celu drążono barcie, podmiatano je, czyli czyszczono na wiosnę, i ogacano na zimę. Podbierania miodu, tj. łaźbienia, dokonywano jesienią. Bartnicy z większych ośrodków tworzyli specjalne organizacje zawodowe, bractwa lub cechy. Na ich czele stał wybierany przez bartników starosta bartny. Musiał on być zatwierdzony przez właściwego dla danego terenu starostę królewskiego lub innego urzędnika. Wymagano też, by był osiadłym szlachcicem, cieszącym się dobrą sławą. Zobowiązany był do złożenia przysięgi. Do jego obowiązków należał zarząd borami, czyli rewirami bartnymi, i sprawiedliwe ich rozdzielanie. Sam starosta bartny miał prawo do jednego boru, wolnego od wszystkich danin i opłat. Każdy bartnik musiał płacić mu wynagrodzenie w wysokości jednaj miary miodu (tzw. rączki) rocznie. Starosta bartny mianował swojego zastępcę, zwanego podstarościm lub sługą bartnym. Pozywał on bartników przed sąd bartny, pobierając za to określoną opłatę, wprowadzał ich w przydzielone lub zakupione przez nich bory, a także pobierał wszystkie daniny. Pieniśądze przekazywał staroście, a ten wpłacał je do kasy państwowej. Bartnicy mieli własny sąd, w którego skład wchodzili sędzia i podsędek, mianowani przez starostę spośród kandydatów przedstawionych przez bractwo, oraz powoływany bezpośrednio przez bartników pisarz bartny. Jego zadaniem było protokołowanie rozpraw i prowadzenie ksiąg sądowych. Wyroki sądu bartnego musiały być jednomyślne. W niektórych bractwach sąd nie funkcjonował, a jurysdykcję nad bartnikami sprawował starosta królewski.

Hodowano też, a raczej zbierano, czerwca polskiego (Porphyrophora polonica), pluskwiaka dostarczającego cennego czerwonego barwnika. Był to poszukiwany w XVI i w 1. poł. XVII w. towar eksportowy, później wyparty przez barwniki pozyskiwane ze sprowadzanej z Ameryki i spokrewnionej z czerwcem koszenili (Dactylopius coccus). Nie przyjęła się propagowana za Stanisława Augusta Poniatowskiego hodowla jedwabników.

Dla gospodarki niektórych terenów ważne było rybołówstwo. Odrębne i ciekawe zwyczaje mieli osiadli na wybrzeżu rybacy morscy, choć w państwie polsko-litewskim dużo ważniejsze było rybołówstwo śródlądowe i gospodarka stawowa. Szlachta często traktowała stawy rybne nie tylko jako źródło dochodu, ale też swoiste hobby pokazujące wysoki poziom i rozwój techniczny gospodarstwa. Z licznych i zadbanych stawów słynęło zwłaszcza księstwo oświęcimsko-zatorskie, należące do województwa krakowskiego (od 1569 r.).

Własne obyczaje mieli zamieszkujący rozległe lasy i puszcze osadnicy leśni. Żyli skromnie w trudnych warunkach, w prymitywnych domach, dlatego często określani byli mianem budników. Byli wśród nich bartnicy, drwale, myśliwi, węglarze wypalający węgiel drzewny, maziarze wyrabiający smary, smolarze produkujący smołę, dziegciarze destylujący w lasach brzozowych dziegieć, potaśnicy wytwarzający potaż z popiołu. Osiadli zazwyczaj na prawie czynszowym różnili się od innych chłopów i uważali za lepszych. Tworzyli swoistą, odrębną grupę społeczną. Mieli duże poczucie niezależności i honoru, słynęli też z waleczności i byli cenieni jako żołnierze. Najlepszy przykład stanowią zamieszkujący puszczańskie rejony Mazowsza Kurpie.

Rolnictwo było ważnym źródłem utrzymania także wielu mieszczan. W całej Rzeczypospolitej funkcjonowało wiele małych miasteczek rolniczych. Ich mieszkańcy zajmowali się rzemiosłem lub handlem, ale równocześnie posiadali ziemię uprawną. Przyjmuje się, że w 2. poł. XVIII w. w małych miasteczkach (stanowiących większość miast państwa polsko-litewskiego) przy ponad 40% domów znajdowały się stodoły. Tak więc mieszczanie-rolnicy kultywowali niektóre tradycje rolnicze, jednocześnie hołdując zwyczajom miejskim.

Wróć do czytelni

OBYCZAJE W POLSCE

Wspaniały obraz polskiej obyczajowości na przestrzeni dziejów! Książka przedstawia dzieje polskich obyczajów od okresu średniowiecza, aż po czasy współczesne. Napisana lekkim, ciekawym językiem jest wyjątkowym świadectwem specyfiki polskiej obyczajowości. Co istotne, swoim zakresem obejmuje ona wszystkie grupy społeczne, nie ograniczając się do części z nich.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88