Fragment książki O złośliwej dyskredytacji

Mirosław Karwat

Pobudki i intencje krytyki złośliwej

Czym różni się krytyka złośliwa i destrukcyjna od konstruktywnej – jeśli nie życzliwej, to w każdym razie dążącej do obiektywizmu?

Motywowana jest negatywnym uprzedzeniem (aż do obsesji), skrajną stronniczością, złą wolą – tzn. intencją zaszkodzenia rywalowi za wszelką cenę, nawet za cenę szkód społecznych (a niekiedy i własnych – „byle mu dołożyć”). Zawziętość w zwalczaniu kogoś posunięta jest tak daleko, że gotowi jesteśmy ignorować, podważać, kwestionować, przekreślać, a nawet samemu gorliwie zwalczać również to, co jest ewidentnym i właściwie bezdyskusyjnym atutem, osiągnięciem, zasługą, co dobrze służy wszystkim i cieszy się uzasadnionym uznaniem. Również to? Przede wszystkim to! Siła emocji negatywnych (zawiści lub nienawiści) jest tak wielka, że jeszcze bardziej niż rzeczywiste lub domniemane wady, błędy czy grzechy drugiej strony bolą nas osiągnięcia podmiotu obdarzanego niechęcią i wrogością. Tego, co dobrze miałoby o nim świadczyć i zapewniać mu uznanie, podziw, wdzięczność – tym bardziej nie możemy mu wybaczyć. Nie znosimy go nie tyle za to, że rzekomo jest „tak kiepski”, ale za to, że niestety jest „dobry” albo co gorsza „świetny”.

Dlatego też nacechowana jest programowo tendencyjnym nastawieniem. Krytyk złośliwy gotów jest uczynić wszystko, aby przez uogólnianie i wyolbrzymienie wszelkich możliwych wad odwrócić uwagę od siebie lub na zasadzie kontrastu dla takiego negatywu wydać się kimś lepszym – albo zgoła ideałem. Obraz zjawisk (podmiotu zwalczanego jako takiego oraz jego konkretnych cech, wysiłków i dokonań) podporządkowany jest chęci „postawienia na swoim” nawet kosztem prawdy i sprawiedliwości, nawet za cenę ocen i zarzutów nieuzasadnionych, naciąganych i niesprawiedliwych.

Oblicze takiej „wrednej” krytyki celnie ukazał Stefan Garczyński w cytowanym poradniku:

Piekło jest blisko. Zaczyna się wówczas, gdy nastawiamy się na bezwzględne tępienie wad i przywar drugiej strony, gdy zawzięta pasja wzajemnego poprawiania się nabiera charakteru napastliwego czepiania się, zniechęca do pracy, rozdmuchuje antagonizmy, pozbawia zaufania do własnych sił. Nie ma przyjaźni bez krytyki, ale też prędzej czy później skończy się przyjaźń z człowiekiem, który nigdy nie pozwala zapomnieć o naszych słabostkach i potknięciach.

W rzeczy samej. Brak umiaru w krytyce, jej nieadekwatność i jednostronność, przekształcanie raczej w dowód własnej wyższości niż w świadectwo troski o dobro wspólne i cudze, nierespektowanie zasady wzajemności (mnie wolno krytykować innych – i to ostro, bezkompromisowo; natomiast krytyka w stosunku do mnie to nietakt, niesprawiedliwość i oczywisty błąd) to przywary, które podważyły niejedną przyjaźń, niejeden sojusz czy jakiekolwiek współdziałanie we wspólnym celu. Kiedy jednak w grę wchodzi nie różnica zdań między przyjaciółmi, partnerami, wspólnikami czy sojusznikami, lecz założony z góry antagonizm, zamiar osiągnięcia przewagi, wykazania wyższości, pokonania drugiej strony – to wtedy krytyk zapalczywy rzadko ogląda się na zasady i własne wątpliwości, interesuje go głównie przebojowość czołgu lub walca.

Stefan Garczyński wiąże złośliwy i wręcz destrukcyjny charakter krytyki z kilkoma pobudkami, tak czy inaczej wynikającymi z emocji negatywnych:

Krytyka ma charakter napastliwego czepiania się, gdy nie jest czysta w intencji, gdy jej motorem jest zazdrość, wrogość, złość na siebie, samoobrona, dążenie do podkreślania własnych zalet, wywyższanie się, pretensje.

W każdym z tych przypadków motywacja przytyków, niekorzystnych ocen, zarzutów jest negatywna, gdyż krytyk chce nie tyle sam stworzyć coś dobrego i lepszego, przedstawić pożyteczną i wiarygodną alternatywę dla obiektu krytyki w postaci własnych propozycji czy dzieł, ile odreagować swoje uczucia przykrości, frustracje, poprawić własne samopoczucie kosztem drugiej strony

Zawiść. Człowiek zawistny krytykuje przede wszystkim po to, by wykazać, że powodzenie innych pochodzi nie stąd, że są lepsi od niego, lecz stąd, że są gorsi. Pomniejsza cudze talenty i osiągnięcia, napomyka o krętych drogach, protekcjach, zaprzedaniu się. I wierzy w to, co mówi.

Poza oczywistą intencją pociechy, kompensacji własnych niepowodzeń, potknięć czy trwałych słabości, widoczna jest w tym wypadku również potrzeba odwrócenia uwagi od swoich defektów i podwyższenia własnej samooceny oraz pozycji. Ten, kto ocenia innych, w pewnym sensie sytuuje się ponad nimi.

Wrogość. Człowiek opętany nienawiścią ma wyostrzoną spostrzegawczość i pamięć w stosunku do wad, pośliźnięć i błędów obiektu swych wrogich uczuć. Ze złośliwą pasją maluje jego obraz. Krytykuje wprost, by dokuczyć, lub za plecami, by osłabić pozycję „wroga”.

Słowem, krytyką nazywane jest tu górnolotnie dość przyziemne, trywialne nastawienie: aby kąsać, szarpać za nogawki, a jeśli się da, to zniszczyć.

Niekoniecznie jednak takie akty agresji podejmowane są z premedytacją, „na zimno”. Silne namiętności sprawiają, że równie dobrze mogą to być wypowiedzi, komentarze czy zachowania konwencjonalne o zabarwieniu emocjonalnym – egzaltowane, histeryczne czy euforyczne:

Charakterystyczną cechą krytyki płynącej z zawiści lub nienawiści jest radosne podniecenie. Życzliwemu odkrycie w kimś wady sprawia przykrość. Jeszcze większą przykrością jest konieczność wytknięcia jej. Ale człowiek zawistny i opętany nienawiścią rzuca się na dostrzeżoną usterkę jak jastrząb na chorego gołębia. Triumf przebija w jego głosie. Jego celem jest nie pomóc, lecz ośmieszyć, nie wzmocnić, lecz dokuczyć, nie poprawić, lecz zniszczyć. Krytyk wrogi z pogardą odrzuca próby usprawiedliwień, czym dodatkowo rani miłość własną krytykowanego. Gdyby przyjął jego usprawiedliwienie, ułatwiłby „strawienie” krytyki i skorzystanie z niej. Lecz przecież celem krytyka wrogiego jest siec, a nie pomagać.

Emocje negatywne mogą być jednak wywołane nie tylko rzeczywistym czy domniemanym stanem, w którym ktoś nam przeszkadza, a w każdym razie drażni nas swoimi cechami, poglądami, sposobem myślenia lub postępowania. Mogą również wynikać z irytacji z powodu „przeglądania się w lustrze”. A wtedy stanowią dziwną mieszankę uczuć: potrzeby stłumienia własnych kompleksów, rozładowania napięcia i przywrócenia równowagi, chęci ulżenia sobie, tudzież projekcji polegającej na tym, że swoje własne cechy, które mi doskwierają, przypisuję innym – i na tej zasadzie łatwiej i gorliwiej je piętnuję, potępiam czy wyśmiewam.

Złość na siebie. Tak jak można się w kimś kochać, tak można się „w kimś nienawidzić”. To drugie wyrażenie jest nawet celniejsze. Jeśli prześladuję Iksa za jego bałaganiarstwo, Igreka za choleryczne usposobienie, a Zeta za słabość w stosunku do kobiet, to dlatego, że sam jestem bałaganiarzem i cholerykiem, bardzo wrażliwym na damskie wdzięki. Niezadowolony z siebie, korzystam z każdej sposobności, by to niezadowolenie wyładować na innych. Gdy się sam sobie nie podobam, to nikt mi się nie podoba. Nawet oglądając Świderskiego widzę tylko jego zmarszczki.

Tendencyjna krytyka (zwłaszcza taka, w której „odwracamy kota ogonem”) bywa również praktycznym zastosowaniem zasady „najlepszą obroną jest atak”, w sytuacjach, gdy potrzebujemy usprawiedliwienia dla własnych błędów, a jeszcze chętniej wykrętu od kary.

Samoobrona. Innym rodzajem nieczystej w intencji krytyki jest szukanie winy poza sobą: „Jak mogłeś postawić salaterkę w tym miejscu? Nic dziwnego, że ją zbiłem!” albo: „Profesor był wściekły. Dziekan mu powiedział, że skarżyliśmy się na niego. Dlatego dostałem dwóję!” Celem takiej krytyki jest nie poprawienie czegoś, nawet nie pogrążenie kogoś, lecz tylko oczyszczenie samego siebie.

Nie mniej popularnym motywem krytyki napastliwej, zwłaszcza małostkowej, jest szukanie okazji i pretekstu do porównania i kontrastu na własną korzyść, nie tylko pod pozorem bezinteresownego komentarza do sprawy, a pośredniego tylko sugerowania, że ja wiem, jak to powinno wyglądać, przebiegać, ja jestem mądrzejszy, lepszy, sprawniejszy, ale również na zasadzie bezpośredniego porównywania się z kimś ocenianym i „bezpiecznego gdybania”

Podkreślanie własnych zalet. Tylko o siebie zabiegam, gdy wytykam czyjeś wady po to, by zwrócić uwagę na własne zalety. Opowiadam o niepraktyczności kuzyna, by podkreślić własną praktyczność; wyśmiewam ignorancję kolegi, by błysnąć własną wiedzą; potępiam naiwność siostry, by uwydatnić własną bystrość. Wywyższanie się. Bardzo nieczysta jest intencja krytyki, gdy jej motorem jest potrzeba znaczenia, wywyższanie się czyimś kosztem. „Ja bym to zrobił lepiej, ja umiem, ty nie umiesz, ja wiem, ty nie wiesz, ja mam prawo ciebie łajać, ty nie masz prawa mi odpowiadać!” Trzeba powtórzyć, że zadowolenie krytykującego jest zawsze podejrzane, a im ono jest większe, tym bardziej cierpi krytykowany i tym mniej skuteczna jest sama krytyka.

„Mniej skuteczna” jest oczywiście wtedy, gdy intencja jest wewnętrznie sprzeczna, mieszana i dwuznaczna (chęć spowodowania poprawy w konflikcie z własną próżnością, przemądrzałością, chęcią licytacji, potrzebą samochwalstwa). Natomiast bardzo skuteczna jest z punktu widzenia takiego złośliwca, któremu nie zależy na tym, aby cokolwiek poprawić, ulepszyć, ale na tym, by czyjaś porażka (rzeczywista czy pozorna) przyniosła mu korzyść.

Natomiast niewątpliwie nieskuteczna (bo nikomu nie przynosi korzyści) jest krytyka napastliwa podejmowana z pozycji skargi, roszczeń, wyrzutów – o wydźwięku wyraźnie egocentrycznym lub partykularnym, sprzężona jednak z równie wyraźną bezradnością osoby lub grupy mówiącej raczej o zawodzie, rozczarowaniu niż o własnej pewności siebie, o obowiązywaniu wykrzykiwanych wymagań:

Pretensja. Oskarżenia w rodzaju: „Ty nigdy nie myślisz o innych” albo: „Chcesz tylko, żeby tobie było dobrze” bez trudu można odczytać: „Za mało myślisz o mnie” albo: „Postaraj się, żeby mnie było wygodniej”. Zamaskowana pretensja, nawet gdy płynie z uzasadnionego żalu, jest tylko pretensją, która wywołuje częściej złość i kontratak niż świadomość winy i poprawę. To samo odnosi się oczywiście do wszelkich wyrzutów z klasycznym „zmarnowałeś moje najlepsze lata” na czele.

Słabość takiej krytyki polega nie tylko na tym, że uruchamia odruchy obronne, przekorę, ale również na tym, że jest wewnętrznie niespójna – i przez to niewiarygodna. Agresywna forma jest adekwatna w przypadku działań i wypowiedzi zaborczych, nawet brutalnych, ale już nie w przypadku „skamlenia”.

Wróć do czytelni

O ZŁOŚLIWEJ DYSKREDYTACJI

Wyjątkowa książka na temat istoty i różnych sposobów rozgrywania konkurencji i walki za pośrednictwem deprecjonowania statusu i dorobku rywali i przeciwników zamiast prezentowania własnych walorów, osiągnięć i zasług. Stanowi z bardzo aktualny komentarz do narastającego „zdziczenia obyczajów politycznych”.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88