Fragment książki O złośliwej dyskredytacji

Mirosław Karwat

Krytyka złośliwa i destrukcyjna

Trwale złośliwy stosunek do kogoś, podyktowany niechęcią lub wręcz wrogością powoduje złośliwy charakter krytyki towarzyszącej dyskusjom i sporom oraz podejmowanej w reakcji na cudze zapowiedzi, decyzje, działania i ich efekty.

Na czym właściwie polega złośliwość? Najogólniej rzecz biorąc na odczuwaniu i okazywaniu satysfakcji i swego rodzaju wyższości nad kimś w sytuacjach porównania własnej lepszej i cudzej gorszej (lub pogorszonej) sytuacji, własnej sprawności a cudzej bezradności, zaskoczenia. Czuję się lepszy widząc jak ci doskwiera to, że mam nad tobą jakąś przewagę. Atrybutem wszelkiej złośliwości jest wzajemny związek i kontrast między moją przyjemnością a twoją przykrością lub co najmniej zakłopotaniem.

Ale tak pojęta złośliwość może mieć różne oblicze i różne miary natężenia. Niejednakowe są motywy i intencje rozmaitych zachowań złośliwych, niejednakowy stopień dokuczliwości i dotkliwości dla adresata zachowań nieprzyjemnych w odbiorze.

Przede wszystkim istotne jest, czy postawa złośliwości ma charakter przygodny (niezamierzony, lecz przypadkowy, uwarunkowany zmiennymi sytuacjami i nastrojami, przejściowy), czy też rozmyślny, trwały, kumulatywny i niejako programowy.

Złośliwość okolicznościowa

Złośliwość okazjonalno-reaktywna to cecha konkretnych zachowań, gestów, działań lub wypowiedzi niezaplanowanych z góry; takich sposobów „igrania z kimś”, pomiędzy którymi nie musi zachodzić ciągłość i kumulacja. Jest to złośliwość nieprzesądzona w trwałej postawie wobec kogoś bez względu na jego zachowania, podyktowana jedynie klimatem kontaktu i nastrojem nadawcy w określonej chwili. Wyraża się np. w improwizowanych żartach, ironicznych komentarzach ad hoc, narzekaniach, natrętnym podkreślaniu cudzych błędów, demonstrowaniu własnego poczucia wyższości (zobacz, kto tu jest mądrzejszy) itp. Są to zachowania, które stanowią spontaniczną reakcję na przypadkowe zdarzenia lub doraźną odpowiedź na zmienne sytuacje i wrażenia, na przejściowe negatywne bodźce w postępowaniu i postawie innych ludzi. Jest więc odpowiedzią na takie zdarzenia, które wywołują naszą irytację lub potwierdzają nasze wcześniejsze opory, obawy, przestrogi czy wezwania, jakie ktoś odrzucał lub lekceważył, względnie na to, co nieprzyjemnie nas zaskakuje i skłania do spontanicznego sprzeciwu. Natężenie i podkreślanie niechęci lub złośliwej satysfakcji, poczucia wyższości itp. jest proporcjonalne do stopnia irytacji, zniecierpliwienia, rozczarowania, zawodu lub oporu kogoś, kto musi się liczyć z konwenansami, lecz nie może sobie odmówić przyjemności... sprawienia drugiemu przykrości, np. w rewanżu za własną przykrość.

Jednakże taka „kwaśna” lub zrzędliwa reakcja nie zawsze jest po prostu agresywna, wroga. Równie dobrze może to być ujawnienie i rozładowanie napięcia między przyjaciółmi albo niekontrolowane i nietaktowne poczucie ubawienia sytuacją dla partnera kłopotliwą, choć dla nas śmieszną.

Przykładem złośliwości okazjonalno-reaktywnej może być bezinteresowne rozbawienie jakimś incydentem czy gafą, np. gdy najlepszego przyjaciela śmieszy – mimo woli – to, że długo nie mogę dopiąć guzika, że się zabawnie przejęzyczyłem, że dostałem czkawki w wytwornym towarzystwie... Może też to być również interesowny rodzaj satysfakcji np. Schadenfreude u zazdrosnych sąsiadów i kolegów, powściągliwych lub życzliwych na co dzień na zasadzie „niech będę ponad to”, lecz przyjmujących z ulgą i satysfakcją potknięcie rywala jako objaw zdrowej równowagi; zwycięski komentarz „a nie mówiłem” u kogoś, kto miał rację w sporze z nami, kto nas ostrzegał; nieukrywana satysfakcja przeciwnika z powodu naszej nieoczekiwanej porażki.

Cechą takiej złośliwości okolicznościowej jest to, że ustępuje miejsca „normalnej” komunikacji i nie musi utrwalać dystansu, niechęci pomiędzy partnerami wymiany zdań. Wystarczy, że ktoś „ulży sobie”, rozładuje własne i wspólne napięcie lub zapominając o dygresjach, incydentach zakłócających itd. skupi się ponownie na głównym wątku rozmowy. Inaczej jest w przypadku złośliwości skumulowanej, w której skrupulatnie, wytrwale stosujemy zasadę „kropla drąży skałę”. Ale taka determinacja to tylko jeden z przypadków złośliwości rozmyślnej.

Skala złośliwości rozmyślnej

Złośliwość rozmyślna może mieć rozmaite pobudki i różne natężenie dolegliwości. Można by wyodrębnić co najmniej cztery jej gatunki, niejako cztery stopnie w skali intensywności.

  1. Wybiórczy krytycyzm w stosunku do partnera, polegający na tym, że akceptując go (potrzebując, lubiąc, ceniąc, podziwiając) w całości, nie jesteśmy jednak skłonni, przynajmniej nie do końca, „brać go takim, jakim jest z całym dobrodziejstwem inwentarza”, lecz z tym większą nietolerancją podchodzimy do wad i przywar (lub przytłaczająco nieznośnych w swej wzorowości i doskonałości zalet) osoby cieszącej się naszą sympatią. Objawia się to w tzw. szpilkach (docinkach, przytykach), zarówno przemycanych w formie żartobliwej i serdecznej, jak i „sączonych jadem zrzędy”.

  2. Przekora w stosunku do partnera, opiekuna lub zwierzchnika, który zmusza nas do czegoś sprzecznego z naszą naturą, potrzebami, zasadami, dążeniami, przyzwyczajeniami lub który ogranicza w czymś naszą wolność, uderza w poczucie tożsamości i godności. Nie każda przekora jest dosłownie głupia, irracjonalna. Może być sprowokowana brakiem umiaru i taktu w narzucaniu nam jakichś wymagań, krępowaniem naszego poczucia samodzielności i wyboru. Zachwiana równowaga przywracana jest nie tylko uporem i działaniem na przekór, lecz przy okazji i w ten sposób, że dostrzegamy i uwypuklamy wady, śmieszność tego, kto zakłócił nasz spokój i bezpieczeństwo, uraził nas swoim natręctwem lub arogancją.

  3. Zła wola w stosunku do partnera będącego rywalem, przeciwnikiem lub wrogiem, wynikająca z obiektywnej sytuacji współzawodnictwa (rywalizacji), konfliktu (a więc walki lub wręcz wojny), lub też z trwałej niechęci czy wrogości do niego; zamiar przeszkodzenia mu w czymś i zaszkodzenia mu, który może odnosić się nie tylko do dóbr użytkowych, potencjalnych zdobyczy będących przedmiotem sporu, ale również do tzw. dóbr osobistych – do godności, czci, dobrego imienia – i do wartości symbolicznych. Wtedy zamiar zaszkodzenia polega na chęci zdyskredytowania – ośmieszenia, skompromitowania, napiętnowania, może też się przejawiać w aktach przemocy symbolicznej: w bluźnierstwie, profanacji symboli, szydzeniu z cudzych wartości i uczuć.

  4. Patologicznie negatywny, irracjonalnie wrogi stosunek do otoczenia jako takiego (możemy to nazwać ‘złośnictwem’), wynikający z charakterystycznej deformacji osobowości u człowieka nieprzystosowanego do współżycia z innymi, np. mizantropa, osobnika zakompleksionego albo wręcz socjopaty.

Złośliwość... życzliwa

Złośliwość kojarzy się przede wszystkim z nastawieniem i zachowaniem (albo ciągłym postępowaniem) nieżyczliwym, nie tylko przykrym w odbiorze dla adresata, ale w takim czy innym stopniu również dlań szkodliwym. A już co najmniej z dezaprobatą i oporem w stosunku do oczekiwań drugiego podmiotu, z otwartym lub zakamuflowanym (jak u przewrotnego Szwejka, niby-idioty, lub u jakiegoś dywersanta) „postawieniem na swoim”. Jest to skojarzenie tak silne, że wręcz skłonni jesteśmy utożsamiać złośliwość z oddziaływaniem destrukcyjnym, z demonstracyjną odmową, sabotażem względnie z mniej lub bardziej jawną napastliwością, zrzędzeniem, „czepianiem się” itp. A przecież istnieje również, wbrew pozorom, złośliwość dobroduszna, poczciwa, życzliwa, wręcz serdeczna. Można ją często zaobserwować w grach towarzyskich opartych na rywalizacji, porównaniu sprawności, licytacji umiejętnościami, popisie, który ma przyćmić innych. Zabawy, gry, zawody towarzyskie i odświętne (np. karnawałowe) stwarzają okazję do chwilowego zawieszenia lub przekroczenia rozmaitych dystansów, hierarchii, do uchylenia na chwilę szczerego lub wymuszonego respektu. Poczucie przewagi, triumfu nad innymi, rewanżu, przelicytowania itp. towarzyszy tu względnie bezinteresownej rozrywce, odprężeniu, ćwiczeniu sprawności, a przy okazji służy to stworzeniu, podtrzymaniu lub przywróceniu dobrej atmosfery, która służy zaufaniu, życzliwości, sympatii, wzajemnemu zainteresowaniu w kontynuacji kontaktów.

Złośliwość życzliwą w jeszcze większym natężeniu można często obserwować w igraszkach i przekomarzankach bliskich, przyjaciół lub potencjalnych kochanków. W tych dowcipach, uszczypliwościach, komentowanych sprawdzianach, flirtach itp. sprawdzany jest stopień zgodności zainteresowań i mentalności, wzajemności nastawień, ujawniana jest wspólnota poczucia humoru, niejako doświadczalnie ustalane są granice szczerości, grzeczności, taktu, tolerancji lub przyzwolenia na coś. Tu również bynajmniej nie chodzi o to, by kogoś ugodzić lub poniżyć, by wywyższyć się ponad niego, lecz o zainteresowanie go, nawiązanie kontaktu, wyrażenie i potwierdzenie żywionych uczuć względnie ożywienie słabnącej więzi.

Podobnie jest w przewrotnych i bolesnych dla miłości własnej i ambicji odbiorców oddziaływaniach wychowawczych lub dydaktycznych. Przejawiana w komentarzach, ocenach, parodiach, kpinkach złośliwość nie jest tu nieżyczliwością i wrogością w stosunku do drugiej strony jako takiej, wyrazem lekceważenia czy pogardy, lecz przejawem nietolerancji dla pewnych słabości, wad, błędów (zwłaszcza powtarzanych uporczywie) i przewrotną, prowokacyjną formą zachęty lub w każdym razie mobilizacji do samodoskonalenia. Nie jest złą wolą (pragnieniem zaszkodzenia drugiemu człowiekowi), lecz sposobem poprawy, pomocy. Całej więzi i komunikacji w stosunkach opieki, wychowania i kształcenia nadaje sens dobra wola tego, kto pozwala sobie nie tylko na pochwały, ale i na przesadę (żartobliwą lub poważną) w krytyce. W tym wypadku celem „złośliwości w szczegółach” jest pomoc, instruktaż, wywarcie korzystnego wpływu, korekta czyichś wyobrażeń, nawyków i postaw, która przyniesie korzyść obopólną. Złośliwość zastępuje wtedy perswazję, która w obliczu inercji myślenia lub irracjonalnego uporu podopiecznego czy ucznia mogłaby być nieskuteczna.

Dlaczego więc, skoro mowa jest o życzliwych intencjach i na ogół dobrych skutkach oddziaływania, w formach oddziaływania dostrzegamy jednak złośliwość, choć taką, która tym razem dobrze komuś służy? Otóż dlatego, że działający, którym kierują intencje opieki, pomocy itp. doznaje przy tym swoistej rekompensaty za swoje wysiłki, poświęcenie. Satysfakcję czerpie zarówno z tych dobrych skutków, jak i z poczucia własnego sprytu, pomysłowości, przewagi. Np. ma zamiar zaskoczenia partnera i odczuwa dumę, gdy udało się go zaskoczyć lub wręcz usidlić (np. w miłej niespodziance – której partner nie był w stanie odkryć przedwcześnie, w żarcie czy w psikusie, w udanej prowokacji artystycznej czy erotycznej). Nieobca jest też ludziom życzliwym radość i duma z własnej pomysłowości mającej posmak „zakazanego owocu”, miłe doznanie własnej przewagi nad kimś (nawet nad kimś lubianym i podziwianym – jeśli jest okazja, by choć na chwilę odwrócić te role), poczucie zasłużonego sukcesu, gdy „moje jest na wierzchu”. Życzliwie złośliwy jest żart z osoby lubianej, podobnie – wniesiona poprawka do dzieła pochwalonego za doskonałość.

Kiedy jednak mówimy o krytyce złośliwej, nie mamy na myśli takich drobnych i rozproszonych, a w sumie niekiedy pomocnych złośliwości, lecz skoncentrowane, ciągłe i skumulowane dowodzenie cudzej niższości, nicości, nieudolności, ograniczoności, mierności. Czym innym są incydentalne złośliwe akcenty w dyskusji, polemice (drobne złośliwości po drodze nie przekreślające poczucia jakiejś wspólnoty), a czym innym trwale i programowo złośliwy charakter czyjejś krytyki pod naszym adresem.

Złośliwość agresywna

Typowe atrybuty agresywnej złośliwości to zła wola (zamiar zaszkodzenia, bez zatroskania o współmierność czy koszty wyrządzonych szkód), postawa zwana Schadenfreude (satysfakcja z czyjegoś kłopotu czy nieszczęścia), małoduszność (np. mściwość), małostkowość (wyolbrzymianie znaczenia ubocznych detali oraz znaczenia własnych emocji, zwłaszcza uprzedzeń, urazów), drobiazgowość (pedantyczne wręcz „czepianie się” szczegółów, zaspokajanie potrzeby wrogości drobnymi radościami z powodu potknięć czy przykrości przeciwnika mało istotnych z punktu widzenia sedna sporu) oraz oczywiście tendencyjność w sposobie przedstawiania sporu, własnych i cudzych racji, oblicza oponenta – świadome wypaczanie obrazu tych zjawisk tak, aby wszystko wypadło na naszą korzyść.

Wyraźnym potwierdzeniem wrażenia, że mamy do czynienia nie ze spontaniczną irytacją czy mimowolnym odreagowaniem stresu spowodowanego cudzym zachowaniem, ale z przejawem negatywnego uprzedzenia, trwałej niechęci i wręcz wrogości (nie lubię go, źle mu życzę) jest widoczna i manifestowana satysfakcja z powodu czyjegoś kłopotu, niepowodzenia i powstałej okazji do zaatakowania, zdeprecjonowania, gotowość do „jątrzenia ran”, pogłębiania czyjejś przykrości lub upokorzenia. Z reguły wynika to ze sprzeczności interesów (ktoś nam w czymś przeszkadza), powstałego i odczuwanego – choćby mimowolnie – konfliktu, także z takich namiętności towarzyszących niekorzystnemu porównaniu dotychczasowej sytuacji własnej i cudzej jak zawiść i pragnienie dowartościowania przez cudzą degradację.

Złośliwa radość lub radość z cudzego nieszczęścia jest wyrafinowanym, nie pasującym do wielu reguł psychologicznych zjawiskiem. Zdroworozsądkowo pojmujemy radość z jakiegoś sukcesu, z eliminacji niepowodzenia, z pozytywnego wyniku, a nie z przegranej. Jeżeli ta reguła jest zasadna, to złośliwą radość możemy zinterpretować w ten sposób, że powodzenie innego jest przez porównanie naszym niepowodzeniem, po prostu nie my odnosimy sukces, a więc przegrywamy. Podobnie niepowodzenie innego jest naszym sukcesem, bo nie tracimy nic, zachowując dotychczasowy stan, lepszy niż stan innego. Marny to sukces, co prawda, bo niczego właściwie nam nie przysparza. Informuje nas jednak o tym, że to, co stało się innemu, nie stało się nam, a mogło się stać. Iście diabelski rachunek!

Jeszcze silniejszym niż samo w sobie niekorzystne porównanie bodźcem do złośliwej radości z powodu czyjejś porażki, wpadki, pecha jest subiektywne (uzasadnione lub przesadne lub wręcz urojone) przekonanie, że ktoś jest sprawcą naszej krzywdy, a zatem poczucie, że „należy mu się” za nasze niepowodzenie, upokorzenie, cierpienie i usilne pragnienie rewanżu, posunięte aż do mściwości:

...wraz z wyższym poziomem dojrzałości emocjonalnej, wraz z wyższą integracją osobowości (standardy, normy, wartości), ta atawistyczna reakcja Mefistofelesowej radochy może ulec wyciszeniu, a może i całkowicie zaniknąć. Ten wniosek odnosi się oczywiście do sytuacji neutralnych stosunków między aktorem a adresatem emocji. Nieneutralna sytuacja będzie wtedy, gdy Ten Inny, któremu się nie poszczęściło, jest do nas wrogo nastawiony, wyrządził nam krzywdę, zbyt łatwo według nas uzyskał sukcesy bez osobistych zasług, dodatkowo gdy nasze życie to jedna seria niepowodzeń. Wówczas istnieje duża szansa, że złośliwa radość się w nas obudzi. Złośliwa radość jest pewnym substytutem zemsty...

Tego rodzaju nastawienie pociąga za sobą nie tylko szybki refleks w reagowaniu na okazję do złośliwego skomentowania cudzego niepowodzenia czy błędu (rzeczywistego lub domniemanego), ale również gotowość do własnego ataku, do aktywnego stwarzania wrażenia, że ktoś czemuś nie sprostał, zbłaźnił się, popełnił czyn godny potępienia itd. Temu właśnie służy krytyka złośliwa.

Wróć do czytelni

O ZŁOŚLIWEJ DYSKREDYTACJI

Wyjątkowa książka na temat istoty i różnych sposobów rozgrywania konkurencji i walki za pośrednictwem deprecjonowania statusu i dorobku rywali i przeciwników zamiast prezentowania własnych walorów, osiągnięć i zasług. Stanowi z bardzo aktualny komentarz do narastającego „zdziczenia obyczajów politycznych”.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88