Fragment książki O złośliwej dyskredytacji

Mirosław Karwat

Dyskredytacja pryncypialno-programowa

Dopóki mamy przekonanie, że nasz rywal lub przeciwnik co najwyżej przeszkadza nam samym lub powoduje zagrożenia i szkody ograniczone i odwracalne, dyskredytujemy jego konkretne zamiary, pomysły, decyzje, czyny, poglądy, a nie naszego oponenta jako takiego. Nie przekreślamy go z góry (bez względu na to, co myśli, czyni i mówi) i niejako raz na zawsze, lecz jedynie chcemy osłabić jego wpływ i udaremnić jego sukcesy, które przyniosłyby szkody i straty nie tylko nam, ale całej wspólnocie.

W takim przypadku stwierdzamy: to, co mówi (czyni) nie jest godne zaufania i poparcia, a nie: on nie jest godny zaufania, poparcia, szacunku. Wzbudzanie nieufności i oporu wobec jego przedsięwzięć czy stanowisk w jednej sprawie nie musi być przenoszone i rozciągane na inne sprawy, na wszelkie sprawy, na generalną ocenę jego wiarygodności. Nie zamyka więc drogi do porozumienia i współdziałania w innych kwestiach, w innych celach, w innych sytuacjach.

Tego rodzaju dyskredytacja wybiórcza stosowana jest w rywalizacji (a więc porównaniu i licytacji), w której nie usiłujemy godzić w samo istnienie rywali i nie wykluczamy współdziałania w przyszłości, ewentualnie na innej płaszczyźnie. Natomiast dyskredytacja totalna (on po prostu jest zły, oni są niebezpieczniw ogóle i we wszystkim) odpowiada stosunkom walki (przeszkadzania komuś przez wyrządzanie szkód) i tym bardziej wojny (której przyświeca gotowość do zniszczenia lub przynajmniej trwałego okaleczenia drugiej strony, traktowanej jak wróg). Walkę, a nawet wojnę można jednak prowadzić rzetelnie lub nierzetelnie, albo wręcz uczciwie względnie nieuczciwie.

W działaniu podstępnym krytyka jest pretekstem i parawanem dla dyskredytacji, która jest właściwym, choć nierzadko ukrytym celem. Udajemy, że chodzi nam o taką czy inną sprawę szczegółową, ocenę konkretnego zdarzenia, czynu lub poglądu, choć w rzeczywistości wyszukujemy takie kwestie, które są okazją i punktem zaczepienia do ataku na popularność, autorytet, miarodajność tożsamość, godność, adwersarza. Udajemy, że „tak jakoś wyszło”: zajęliśmy się szczegółami, a tymczasem okazało się, że to całość wymaga odrzucenia.

Natomiast w działaniu pryncypialnym, autentycznie perswazyjnym jest odwrotnie. Skoro już podjęliśmy wyzwanie, zwalczamy jakiś podmiot w przeświadczeniu o nierzetelności i szkodliwości jego działania, a nawet w przeświadczeniu o szkodliwości samego jego istnienia, to również sama walka z nim ma być lekcją zasad, a nie łamania czy nadużywania zasad walki, polemiki, krytyki. Dyskredytacja przypomina tu precyzyjny akt oskarżenia, wsparty argumentacją, dowodami. Zamiar dyskwalifikacji jest wyłożony otwarcie, a zarazem uzasadniany i poddawany społecznej ocenie zasadności.

Pryncypialnie motywowana dyskredytacja przeciwnika może służyć – i w tym znajduje potwierdzenie postawa strażnika zasad – skorygowaniu obrazu sytuacji, zafałszowanego przez propagandowe mistyfikacje, i układu sił – sztucznie zdeformowanego przez złudne, przesadnie korzystne wrażenia dotyczące atutów i wpływów tego przeciwnika. Z tym zwykle wiąże się przekonanie o konieczności degradacji przeciwnika, przywrócenia mu rzeczywistej (zamiast wyolbrzymionej, przecenianej) wartości, a to z kolei w celu przywrócenia zachwianych proporcji, zapewnienia nie tylko równowagi społecznej, ale i respektowania powszechnie obowiązujących kryteriów wiarygodności, miarodajności, prawowitości pretendentów do wpływu i do przywództwa politycznego. W tym kontekście dyskredytacja korekcyjna staje się zarazem wyrównawczą.

Dyskredytacja demaskatorska, której cechy omówimy poniżej, ma charakter jakościowy (gdyż dotyczy niezgodności roszczeń do uznania i poparcia z rzeczywistą podstawą do takich roszczeń) i wymiar bezwzględny (z powodu tej niezgodności zapada „wyrok ostateczny”: oddalenie tych roszczeń, przekreślenie aspiracji nieadekwatnych). Natomiast dyskredytacja korekcyjno-wyrównawcza ma charakter ilościowy (gdyż dotyczy zauważonych dysproporcji między ambicjami i roszczeniami rywala, jego rzeczywistym potencjałem i przesadnie korzystnym wizerunkiem, zawyżonym statusem) i wymiar względny (gdyż „wymiar kary” za nadużycie zaufania społecznego przez zawyżenie samooceny i przypisanie sobie zawyżonej pozycji to jedynie „korekta w dół” w społeczno-politycznym rankingu, nie zaś „zniszczenie” oponenta).

Jeśli bowiem stwierdzamy, że ktoś przypisuje sobie (i inni mu przypisują) większą kompetencję lub większe zasługi niż rzeczywiste, większy wpływ lub własną sprawność niż na to wskazują jego realne możliwości i dotychczasowe rezultaty – to czujemy potrzebę przeciwstawienia się przesadnym wrażeniom i złudzeniom (zarówno samego pretendenta, a naszego konkurenta, jak i adresatów jego starań). Jeśli jakaś partia przypisuje sobie większą reprezentatywność społeczną i większe poparcie niż o tym świadczyłyby cechy jej składu społecznego, rzeczywistego programu (nie – haseł i zapowiedzi wyborczych), krytycznie zweryfikowane wyniki badań sondażowych, dane o frekwencji wyborczej i wynikach wyborów (np. bezwzględna większość mandatów uzyskana dzięki ordynacji większościowej przy „mniejszościowej” frekwencji) – to wtedy czujemy potrzebę wyprostowania tego, co zostało zdeformowane w upiększonym i uwznioślonym wizerunku, przywrócenia faktycznych proporcji w obrazie układu sił i hierarchii znaczenia ugrupowań politycznych. Ta skrupulatność nie jest zresztą czysto bezinteresowna („chodzi tylko o prawdę”), gdyż jednak ma posmak wyrównania rachunków, ale tym razem na zasadzie zasłużonej demistyfikacji.

Inaczej rzecz się przedstawia, jeśli podmiot występujący w obronie pewnych wartości żywi autentyczne i w jakiś sposób uzasadnione (a nie powstałe i podtrzymywane na zasadzie irracjonalnych uprzedzeń) przekonanie, że to nie poszczególne, może nawet przypadkowe lub uboczne, cechy rywala lub przeciwnika, nie jego poszczególne poglądy, tezy, pomysły, zamiary lub czyny są błędne albo szkodliwe, ale że ten podmiot sam w sobie, jako taki, z istoty swej stanowi zaprzeczenie wartości związanych z dobrem wspólnym, jest zagrożeniem nie tylko dla tych wartości (jako ich profanator lub likwidator), ale nawet dla wspólnej egzystencji danej zbiorowości. I rzeczywiście, gdy ma się do czynienia z ekstremizmem politycznym (po trupach do celu), z awanturnictwem (radykalizm bez odpowiedzialności), z ewidentnie autorytarnym dążeniem do władzy arbitralnej i represywnej, z próbami zawłaszczenia państwa i jego tradycji historycznej, z doktryną i praktyką rasizmu lub z inną formą szowinizmu (klasowego, etnicznego, religijnego), z ideologią nienawiści i pogardy, z polityką podbojów i ludobójstwa, z totalitarnym projektem urządzenia społeczeństwa i państwa itp., to wtedy punkt ciężkości krytyki przesuwa się z wybiórczej polemiki w sprawach szczegółowych, zrównoważonej wzajemnym szacunkiem i tolerancją, ku dyskredytacji właśnie. Wtedy zadaniem krytyki motywowanej służebnością społeczną, a nie tylko interesem partykularnym, staje się demaskowanie.

Demaskacja – określenie ma pochodzenie francuskie. Przez maskę przyjęło się rozumieć dosłownie jakieś efektowne (pierwotnie – karnawałowe, ale z czasem np. spiskowe) przebranie twarzy, ukrywające rzeczywistą tożsamość i status danej jednostki, a przy tym sugerujące jakąś inną przynależność grupową lub inną osobę. Bo też, jak dawno zauważył Francis Bacon, ukrywanie czegoś (w tym własnej istoty, tożsamości) oraz udawanie czegoś (np. jakichś intencji, zamiarów,) lub udawanie kogoś, kim się nie jest – to dwie komplementarne i często nierozłączne taktyki manipulatorskie35. Równie trwale przyjęło się przenośne znaczenie terminu. W tym metaforycznym kontekście maska to fałszywy, rozmyślnie zasugerowany otoczeniu wizerunek jakiejś osoby lub grupy, powstały dzięki upozorowaniu pewnych cech społecznych, poglądów, ukrywaniu lub udawaniu pewnych zamiarów, dzięki posługiwaniu się dogodnymi pretekstami dla skrytego działania w interesie partykularnym, zwłaszcza w celu wykorzystania kogoś lub zaszkodzenia komuś. To skojarzenie doprowadziło do powstania czasownika ‘maskować (się)’ = ukrywać (się). Ukrywać (się) bądź dosłownie – przy zastosowaniu jakichś osłon, zasłon, parawanów, przebrań, charakteryzacji (sztuczna broda, okulary, strój żebraka itp.), bądź w sensie przenośnym, przez zastosowanie różnych form kamuflażu w słowach, gestach, rytuałach, czynach odwracających uwagę od czegoś lub stwarzających pozory czegoś. Reakcją na maskowanie (się) jest demaskowanie. ‘Demaskować’ znaczy dosłownie: zdjąć komuś maskę z twarzy, a w przenośni: pozbawić go zasłony, pozorów, obnażyć. Inaczej mówiąc: przedstawić w prawdziwym świetle czyjeś skryte ujemne cechy, niejawne niegodziwe zamiary; odkrywać, ujawniać rzeczywistość ukrytą pod pozorami albo osobę, taką jaka jest w rzeczywistości.

Na czym polega demaskowanie przeciwnika? Co to oznacza w praktyce politycznej, jeśli przez politykę rozumieć licytację lub konfrontację pretendentów (do reprezentatywności społecznej, autorytetu, przywództwa, władzy)? Otóż w tym kontekście demaskowanie może mieć dwojaki charakter:

  1. obnażanie rzeczywistej tożsamości kogoś nieautentycznego, nieszczerego, zakłamanego – maskującego się, podszywającego się pod cudzą rolę, cudzą tożsamość i więzi; ukazywanie jego rzeczywistych intencji – i przez to udaremnianie realizacji jego skrytych zamiarów; a przy tym piętnowanie jego obłudnej postawy – jako zasadniczego powodu do podważenia wiarygodności, do odmowy zaufania;

  2. ujawnianie i eksponowanie ukrytego lub niedocenianego kontekstu obecności i kierunku aktywności kontestowanej osobistości lub ugrupowania; zwłaszcza – ukazywanie podejrzanych, a w każdym razie niejasnych koneksji i odsłanianie niebezpiecznych konsekwencji tego, co może wydać się atrakcyjne, obiecujące.

W pierwszym przypadku chodzi nie tylko o przeciwstawienie się uznaniu społecznemu dla „przebierańca”, „farbowanego lisa”, ale w ogóle o niedopuszczenie do uczestnictwa lub wykluczenia z gry politycznej kogoś, kto oszukuje pozostałych nie tylko w kwestii swych szczegółowych zamiarów, planów i posunięć, ale w ogóle w kwestii swojej tożsamości, charakteru, w jakim występuje, swojego tytułu (mandatu) do występowania z propozycjami i roszczeniami. Z tego powodu demaskowanie przybiera tu zwykle formę namiętną i totalną, niejako proporcjonalnie do natężenia mistyfikacji i wywołanych złudzeń społecznych, do niebezpieczeństwa spowodowanego nieświadomością już pozyskanych lub potencjalnych zwolenników i sympatyków. Dyskredytacja jest tu zwalczaniem fałszu i uzurpacji, ogołoceniem szkodnika z jego fasady.

W drugim przypadku powód dyskredytacji jest inny. Nie zawsze istnieje pewność, że mamy do czynienia z kimś działającym w złej wierze, przez posłużenie się kłamstwem i oszustwem. Lecz nawet przyjmując założenie o czystych lub w każdym razie niepodejrzanych intencjach osób lub grup z przeciwnej strony barykady poczuwamy się do obowiązku uczulenia opinii publicznej, mediów, partnerów politycznych (potencjalnych sojuszników, koalicjantów) lub protektorów, wreszcie – wyborców, że z poważnymi aspiracjami politycznymi i roszczeniami do wpływu występuje podmiot, który sam nie panuje w pełni nad własną tożsamością, własnym statusem, zobowiązaniami pozostającymi poza kontrolą społeczną. W tym przypadku kwestionujemy wiarygodność antagonisty nie na tej zasadzie, że postępuje jak oszust, lecz na tej, że to lekkoduch lub nieświadome narzędzie kogoś innego. Zwalczamy tu inny rodzaj nadużycia: fasadowy i nie w pełni suwerenny status adwersarzy.

Wróć do czytelni

O ZŁOŚLIWEJ DYSKREDYTACJI

Wyjątkowa książka na temat istoty i różnych sposobów rozgrywania konkurencji i walki za pośrednictwem deprecjonowania statusu i dorobku rywali i przeciwników zamiast prezentowania własnych walorów, osiągnięć i zasług. Stanowi z bardzo aktualny komentarz do narastającego „zdziczenia obyczajów politycznych”.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88