Fragment książki O panach i paniach

Marek Łaziński

Pan/pani + nazwisko w polemice politycznej i artystycznej

W dyskusji o aferze żelatynowej na początku 1998 r. poseł Mariusz Kamiński z Ligi Republikańskiej, współtworzącej rząd AWS, zwraca się do posła Tadeusza Iwińskiego z SLD:

(69) Chciałbym tutaj nawiązać do paru wypowiedzi pana Iwińskiego, przede wszystkim tej wypowiedzi dotyczącej prawdy w życiu publicznym, no tak, jak mówię, no to jest właśnie kolejny przejaw hipokryzji tej formacji, panie Iwiński, dlaczego pan się nie interesuje wypowiedziami głowy państwa [...] (TVN, Kropka nad i, styczeń1998, dokładny zapis dyskusji).

Nadawca nie tylko pominął tytuł posła, lecz zastosował tu jeszcze bardziej lekceważące adresatywne połączenia pan + nazwisko. Podobnie niegrzeczne jest w takich sytuacjach użycie formy regularnego wołacza panie bez nazwiska zamiast wołacza analitycznego proszę pana, np. w przedwyborczym pojedynku Lech Wałęsa – Aleksander Kwaśniewski w r. 1995.
Przykładów lekceważącego połączenia pan + nazwisko jest więcej także w nowszych sporach politycznych. Np. na posiedzeniu sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen 30 lipca 2005 r. Roman Giertych z LPR zwrócił się do przesłuchiwanego w charakterze świadka Włodzimierza Cimoszewicza panie Cimoszewicz. Kiedy został przezeń poprawiony: panie pośle Cimoszewicz, wymienił ironicznie jeszcze kilka tytułów przysługujących temu politykowi: panie pośle, panie ministrze, panie marszałku. Cimoszewicz zwrócił się natomiast do Giertycha lekceważąco panie śledczy.
O ile potoczny i familiarny zwrot panie nie zawsze miał funkcję lekceważącą w pełnym kolokwializmów języku Lecha Wałęsy, to Mariusz Kamiński czy Roman Giertych w opisanych sytuacjach musieli zdawać sobie sprawę z jednoznacznie lekceważącej wymowy swoich słów.
Opisany schemat pan / pani + nazwisko w funkcji referującej można zaobserwować w wypowiedziach wielu polityków. W funkcji adresatywnej połączenie pan / pani + nazwisko jest we współczesnym życiu publicznym rzadkie.
Oczywiście, im wyższa jest godność, której się kogoś pozbawia, tym bardziej rażąca jest forma pan bez tytułów funkcyjnych. Dlatego bardziej dotkliwą obrazą wydaje się pominięcie tytułu Wasza Świątobliwość i zamiana go na pan papież niż skrót panie zamiast panie pośle. Forma pan / pani zamiast złożonego tytułu godnościowego, jak wszystkie wyrazy emocji negatywnych, jest też bardziej rażąca w użyciu adresatywnym niż referującym w obecności referenta, a jeszcze mniej rażąca pod jego nieobecność.
Podobną strategię realizuje nieadresatywne, lecz referujące użycie tytułu standardowego pan / pani przed nazwiskiem znanego polityka lub artysty, któremu żaden tytuł nie przysługuje. Samo nazwisko lub imię i nazwisko osoby publicznej jest często tak znane, że dodanie uogólniającego pan / pani odbiera mu szczególny status, działa jak kwantyfikator szczegółowy jeden z wielu w obrębie homogenicznego zbioru wszystkich ludzi. Funkcję jednoznacznie lekceważącą ma np. dodanie wyrazu pan / pani do nazwiska lub imienia i nazwiska twórcy jakiegoś dzieła w recenzji lub omówieniu tego dzieła.
Oto wypowiedź Stanisława Lema o pisarzach nominowanych do nagrody Nike w r. 1998:

(70) Osobiście dałbym najchętniej nagrodę NIKE Barańczakowi ze względu na olbrzymią różnorodność jego twórczości. [...] Nie jestem zwolennikiem twórczości, która nas oddala od świata rzeczywistego i wprowadza w sferę mitów i mitografii. Mam na myśli to, co pisze pani Tokarczuk czy pani Tulli. To nie jest zła literatura, tylko literatura literacka, papierowa (GW 1999).

Autor nie musiał dodawać tytułu pani do bezkońcówkowych nazwisk kobiet ze względów gramatycznych, szczególnie że są to nazwiska znane. Opozycja Barańczak – pani Tokarczuk jest więc wyraźnie znacząca. Podobną funkcję lekceważącą ma wyraz pan / pani w polemicznych recenzjach, dotyczących literatury lub polityki:

(71) Wynurzenia pana Stefana Niesiołowskiego zatytułowane „Szkoda Polski” („Gazeta” nr 104) w odpowiedzi na artykuł Adama Michnika „Polak w trakcie szkody” („Gazeta” nr 95) odebrałem jako głos wołającego na puszczy. [...] Pan Niesiołowski nie rozumiał i dziś nie rozumie, że w naturze Polaków leży przekora, którą on swymi wystąpieniami z trybuny sejmowej jedynie umacniał (list do redakcji, GW 1994).

Jednostka pan wprowadza ocenę już w części tematycznej pierwszego zdania. Ocena ta, spotęgowana przez nazwę wynurzenia, jest jasna, zanim jeszcze zostanie wyrażona explicite w remacie. Przeniesienie oceny do części tematycznej zdania jest typowym zabiegiem perswazyjnym. Nazwisko Adama Michnika, którego autor bierze w obronę, pojawia się w cytowanym liście oczywiście bez tytułu pan.
Taka strategia recenzji przenosi element oceny poza asercję, do pozornie grzecznego tytułu. Wzór ten funkcjonuje w polszczyźnie już od dawna:

(72) Pani Kuncewiczowa pisze już takim barokiem, że na każde jedno potrzebne słowo ma siedem ozdóbeczek (Paweł Hulka-Laskowski, Uśmiechy i grymasy anarchji, „Wiadomości Literackie” 1928).

W latach pięćdziesiątych tytuł pan, szczególnie zastosowany przez zwolennika komunizmu wobec przeciwnika ideologicznego, miał dodatkowe konotacje obraźliwe (por. 2.7).
Nieoczekiwane poprzedzanie nazwisk osób znanych tytułem standardowym może mieć – rzadko – przyczyny inne niż ironiczny dystans. Może być także znakiem, że nadawca zna osobę, o której mowa. Nazwisko należy wręcz poprzedzić tytułem (i imieniem), jeśli osoba obecna jest świadkiem rozmowy. Nadawca może wreszcie szczerze, choć w tej sytuacji niefortunnie, usiłować wyrazić tytułem standardowym swój szacunek wobec osoby nieznanej.
Opisany schemat realizują także wypowiedzi uczniów i studentów o autorach książek z użyciem słowa pan / pani, choć ich niezręczność wynika częściej z nieznajomości wtórnych funkcji tej jednostki językowej niż z chęci okazania lekceważenia. Być może warto wprowadzić do szkolnego programu ćwiczenia sprawności językowej informację, że niezręcznie jest mówić o książkach pana Sapkowskiego czy pani Tokarczuk.
Niełatwo jednoznacznie odczytać intencje nadawcy. Kiedy Władysław Bartoszewski, komentując w rozmowie telewizyjnej przemówienie Gerharda Schrödera na obchodach sześćdziesiątej rocznicy Powstania Warszawskiego, mówił, że „kanclerz republiki federalnej pan Gerhard Schröder” nie ponosi odpowiedzialności za zbrodnie niemieckie, należy założyć, że były więzień obozu koncentracyjnego, orędownik pojednania polsko-niemieckiego oraz były minister spraw zagranicznych zna Schrödera lub przynajmniej z nim rozmawiał. Kiedy jednak Bartoszewski w tej samej rozmowie mówi o przewodniczącej Związku Wypędzonych pani Steinbach, powiela model, który powszechnie stosuje wobec niej polska prasa. Nawet „Gazeta Wyborcza”, zwykle dbająca o oddzielenie komentarza od informacji, pisze:

(73) Skąd ta zmiana w polityce pani Steinbach? (GW 2004), choć przecież nie tytułowała i nie tytułuje jako pani Rity Süssmut czy Angeli Merkel. W ten sposób „Gazeta Wyborcza” i inne polskie gazety komentują działania Eriki Steinbach jeszcze przed ich opisaniem.
Wróć do czytelni

O PANACH I PANIACH

Książka w przystępny sposób prezentuje system zwrotów grzecznościowych współczesnej polszczyzny. Dzięki niej można dowiedzieć sie między innymi dla czego do księdza nie zwraca się „proszę pana” oraz czy kobiety mówią inaczej niż mężczyźni.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88