Fragment książki Ćwiczenia z poetyki

Agnieszka Gajewska, Tomasz Mizerkiewicz

Ćwiczenie 3.

Przywołane fragmenty prozy Zbigniewa Herberta i Leszka Kołakowskiego to parafrazy fabuł mitologicznych i biblijnych. Co w obu przypadkach jest źródłem komizmu? Jakim bardziej precyzyjnym terminem można nazwać strategię, której realizacją są cytowane utwory? Co różni tę strategię od parodii? Czemu ta strategia służy?

Fragment 1
Hypnos w lot pojął swoje zadanie. Należało wprowadzić Endymiona w stan hibernacji, niezbyt wszelako głębokiej, aby mógł odczuwać pewne podniety zewnętrzne, i utrzymać go w tym stanie możliwie długo. Hypnos był anestezjologiem.
Zeusowi, któremu obce były subtelności wiedzy, wyjaśnił, że unieruchomienie kochanka Selene na stoku góry, tak, aby mogła go spotykać w tym samym miejscu, przywróci mechanice nieba jej zwykłą akuratność. Ojciec bogów był zachwycony. Selene uszczęśliwiona. Pacjenta nie pytano o zdanie.
I tak się stało. Miodowy miesiąc – i następne miesiące – minęły jak sen w niezmąconej harmonii, ku obopólnej radości wszechświata i kochanków. Selene odzyskała dawną równowagę. Była tylko trochę bardziej milcząca i zamyślona.
Owocem miłości Endymiona i Selene była – zaiste astronomiczna – ilość potomstwa: pięćdziesiąt dziewczynek i tyluż chłopców, przychodzących na świat regularnie, każdego księżycowego miesiąca.
I tu luka, więcej, skandal, karygodne zaniedbanie mitografów. Nikt nie wie, co się z nimi stało. Żadna pamięć ludzka nie przekazała nawet ich imion. A przecież można żywić uzasadnione obawy o los istot lekkomyślnie powołanych do życia, jeśli zważyć, że ich ojciec był śpiochem, a matka włóczyła się po nocach.
[...]
Nikt dokładnie nie wie, kiedy to się stało. Selene przestała odwiedzać Endymiona. Żadnej sceny rozstania, wyrzutów, łez, to znaczy tego wszystkiego, co świadczy o głębokiej pasji – bicia porcelany, pompowania żołądka czy choćby lekkiej nerwicy. Najgorszy z możliwych finałów – nagły atak obcości. Jak lalka, która wypadła z łóżka, Endymion został sam na zielonym usypisku góry Latmos.

(Zbigniew Herbert, Endymion)

Fragment 2
Balaam, syn Boera przedsięwziął podróż służbową z polecenia Boga w ważnych sprawach państwowych, a jechał na oślicy. Jednakże Bogu nie podobała się droga przezeń obrana, wysłał tedy anioła, żeby Balaama powstrzymać. Aliści sprawił zarazem, że anioł z wielkim mieczem widzialny był tylko dla oślicy – co zresztą nieraz się zdarza. Widząc przeszkodę, oślica zachowała się racjonalnie i zboczyła z drogi; Balaam, który anioła nie widział, zachował się również racjonalnie i okładał ją kijem, chcąc zmusić do powrotu na trakt. Rzecz powtórzyła się trzy razy, aż wreszcie Bóg użyczył daru mowy oślicy, która wrzasnęła głośno:
– Za co mnie bijesz?
Balaam nie zdziwiony specjalnie jej mową – bo nie takie rzeczy się działy w tych czasach – odparł z gniewem:
– Natrząsasz się ze mnie! Szkoda, że nie mam miecza, bobym cię zadźgał!
Jednakże Bóg, przemawiający paszczęką niewytworną pokornego zwierza, nie mówił przez dłuższy czas jeźdźcowi, o co właściwie chodzi, i przekomarzał się z Balaamem, który aż siniał ze złości. Wreszcie ulitował się nad obojgiem i uczynił anioła widzialnym dla Balaama, a ten natychmiast zrozumiał sytuację. Anioł od razu skoczył na niego z wymyślaniem:
– Dlaczego biłeś niewinne zwierzę? Ta oślica – krzyczał – uratowała ci życie, bo gdyby jechała dalej, rozpłatałbym cię bez litości tym żelazem, a ją bym zostawił przy życiu.
– Ależ, łaskawy Panie – bronił się Balaam – przecież cię nie widziałem, bo mi się nie objawiłeś.
– Nie pytam cię, czy mnie widziałeś, czy nie – krzyczał anioł tupiąc – pytam cię, dlaczego biłeś niewinne zwierzę?
– Ależ, dobrodzieju – mówił Balaam zacinając się – biłem ją, bo mi się sprzeciwiała, każdy by tak zrobił na moim miejscu.
– Nie zwalaj winy na „każdego” – huknął anioł – mowa o tobie, nie o „każdym”. Sprzeciwiała ci się, bo tak jej kazałem, a ty bijąc ją sprzeciwiałeś się mnie, który jestem twoim zwierzchnikiem, a przez to i Bogu, który mnie wysłał, a który jest jeszcze większym zwierzchnikiem.
– Ależ, czcigodny, wielebny, szanowny Panie – jęczał Balaam – przecież cię nie widziałem, więc jak mogłem...
– Znowu gadasz nie na temat – przerwał mu anioł prychając ze złości.
– Wszyscy jesteście tacy sami. Każdy grzeszy i mówi, że „nie wiedział”; trzeba by piekło zamknąć na kłódkę, gdyby słuchać takich wykrętów. Zgrzeszyłeś obiektywnie, rozumiesz? Obiektywnie sprzeciwiłeś się Bogu.
– Rozumiem – powiedział Balaam ze smutkiem, już spokorniały. Stał na drodze, mały, tłusty, nieszczęśliwy, i ocierał pot z łysej głowy. – Rozumiem już dobrze. Jestem obiektywnym grzesznikiem, a więc w ogóle jestem grzesznikiem.

(Leszek Kołakowski, Balaam, czyli Problem winy obiektywnej)

Wróć do czytelni

ĆWICZENIA Z POETYKI

Przystępnie napisany podręcznik, uczący sztuki interpretacji dzieła literackiego. Zawiera liczne ćwiczenia oparte na największych dziełach literatury. Każde z ćwiczeń opatrzone jest komentarzem, pozwalającym na weryfikację własnej próby interpretacji tekstu.

PROMOCJE TYGODNIA (do 15 grudnia) RSS - promocje tygodnia

Biochemia

Najnowsze informacje z biochemii w ujęciu fizjologicznym w nowym podręczniku opracowanym przez zespół tych samych autorów, co popularna "Biochemia" Stryera.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88